Strony

czwartek, 10 września 2009

Boze Narodzenie we wrzesniu

Zycie mnie dopada swoja proza, poezji w niej jak na lekarstwo. Nie bede jednak jeczec bowiem od czasu do czasu swoja dawke owego lekarstwa dostaje, dzieki niej czuje, ze znow nabieram ochoty do dalszej egzystencji.

Od dluzszego czasu tak sie u nas dzieje, ze z codziennoscia sie bijemy. Tzn. moze ja sie bije, bo za bardzo mnie ona jednak usidlila. Nie potrafie cos sobie znalezc miejsca. Przeprowadzilismy sie i fajnie nam sie mieszka. Mamy salon z kuchnia - to na parterze, na pietrze nasza sypialnie i cos a' la biuro, a na poddaszu jeszcze jeden pokoik - ten jest Synkowy. Z okien naszej sypialni mamy ladny widok na park, rosna w nim piekne kasztany, a jeszcze w lipcu kwitly roze, chwalac sie paleta roznorakich kolorow. Podoba mi sie bardzo, choc po miesiacu mieszkania widzimy sporo niedorobek, a i zachwyty opadly - normalka :))

Od kilku dni zastanawiam sie tez nad tym gdzie postawimy choinke... ja wiem, ze moze troche wybiegam w przyszlosc, ale za cholere nie moge pozbyc sie tych mysli :)) Sa jakies cieple, sympatyczne i przede wszystkim rodzinne!! Chcialabym bardzo, zeby w takim przedswiatecznym czasie i juz tylko wlacznie Swiatecznym czuc bylo choc namiastke mojego domu rodzinnego, rodziny... chyba tesknie...
No ale poczekam do Swiat, moze wowczas wszystko sie zmieni, moze bedzie mi lepiej szczegolnie, ze Matka Polka przyjedzie w listopadzie. Oby mnie tylko ta jej wizyta nie rozkleila, coz pozyjemy zobaczymy :))

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazuja na to, ze Syn R. bedzie z nami na Swieta :))) Akurat dobrze sie sklada, bo w nowej robocie R. ma 2 tygodnie urlopu obowiazkowego wlasnie przed Bozym Narodzeniem, zatem... jest nadzieja na rodzinne Swieta, lezenie pod choinka, zjadanie piernikow, wspolne ogladanie tv, i po prostu cieszenie sie swoja bliskoscia!

Nie bede ukrywac, ale kiedy jest z nami Syn R. jestem bardzo szczesliwa!! Brakuje mi go bardzo, bez niego pusto jest w domu i w ogole jakos wiele rzeczy wydaje sie malo istotnych. Pokochalam go bardzo i traktuje jak wlasne dziecko... ktos powie, ze to nie dobrze, ze nie powinnam. Sama nie wiem czy to co czuje jest dobre, ale nie potrafie tego zmienic, a raczej nie chce. W skrytosci serca jestem nieszczesliwa. Ciezko mi nadal jest pogodzic sie z tym, ze nie bede "mama".

Bedac u nas, Syn R. oznajmil nam podczas jednej z licznych naszych wspolnych rozmow, ze jesli cos by sie stalo Mamie, ze jesli Ona umrze, to On chce byc u nas, z nami. Myslenie o smierci Matki uznalam za naturalne, bo i ja bedac w jego wieku mialam takie mysli, co nie znaczy, ze nie uspokajalismy jego toku myslenia, zeby nie bylo czasem takich domyslow, ze czekamy na czyjas smierc, co to to nie, w zyciu!!!

Serce rosnie jak sie slyszy takie rzeczy od dziecka, szczegolnie nie od swojego dziecka :)) T. zawsze bedzie synem R. nic tego nie zmieni, i tylko cieszy mnie bardzo to, ze na wiekszosci zdjec z wakacji jestem na nich wraz z Synkiem R., ktory przyklejal sie do mnie niczym mucha do lepu ;)) Prawde mowiac to dopiero dzieki tym zdjecia zrozumialam, ze T. czuje we mnie bratnia dusze i w pelni zaakceptowal zone swojego Taty. Dla pokrzepienia swojego serca powiem Wam, ze kilka razy T. sie pomylil nazywajac mnie "Mama".... a do swojej Mamy, po powrocie do domu w Dojczlandzie powiedzial ciociu... no i ja wiem, ze to normalne, bo dzieciakowi moze sie pomylic bez dwoch zdan, bo z Mama jest non stop kolor, a ze mna tez byl przez cale bite 3 tygodnie bez przerwy (R. pracowal przez pierwsze 2 tygodnie pobytu Synka) i, ze to naprawde nic nie znaczy! Ale... po prostu fajnie bylo uslyszec to przejezyczenie i tyle! :)

Ot, i tak od Wigilijnych zapachow przeszlam do uczuc...a tak naprawde to chcialam napisac post o nowym domu... chyba musicie jednak na to poczekac :))) a jak znam siebie, to nastepny bedzie znow o czyms innym. Nie potrafie bowiem czasem pisac o tym, o czym bym chciala... bo pozwalam sobie na to by moje mysli, na moim blogu szybowaly sobie w swoja strone.

Wolna wolnosc mysli :))

3 komentarze:

  1. Zdjecie superanckie:) Bardzo podczas tego urlopu bylas wyluzowana- zrelaksowana:) Niech Ci przyjemnosc T. sprawia czesciej i czesto myli sie i mowi Ci "mamo". Moja Mala nazywa mnie Ania, co bulwersuje mojego meza: "Tego nie lubie najbardziej, jak dzieci mowia do rodzicow na ty", no i niestety przyszlo mu sie z tym zmierzyc, bo corcia i do niego probuje po imieniu ladowac... Goni ja za to okrutnie. Marie czuje przed ojcem respekt- choc on serce miekkie jak wata cukrowa ma do niej i ona moze z nim wsio zrobic, ale za Ty do nas goni ja... Ojciec jest dla Marie ojcem, a mama kumpela, przyjaciolka:))
    A wiesz, ze ja tu choinki nie rozstawiam- nierodzinne to, ale nawet nie mam za bardzo gdzie. Mysle, ze w tym roku dobrze byloby znalezc dla drzewka miejsce. No i super, ze mama do Ciebie przyjedzie:)***

    OdpowiedzUsuń
  2. z codziennością się nie biję... rozmawiam z nią jedynie, negocjuję, choć nie powiem, czasem ostro stawiam na swoim... efektem jest to, że jest kolorowa, zaś ja jej napady szarego humoru cierpliwie znoszę... są sporadyczne i krótkie... biję się jedynie z tymi /a ściślej mówiąc, ja ich biję :P :))/, którzy chcą mi ją na szaro pomalować... bronię jej i siebie... bo to przecież moja codzienność, niczyja inna...

    "czy mogę cię nazywać 'tata'"?... takie pytanie usłyszałem... spojrzałem pytająco na jego mamę... uznałem, niech ona decyduje... nie zgodziła się: "tata, to jest tata, niezależnie, jaki był"... uszanowałem to...
    ta historia, to już tylko historia, nic więcej... ale to co wtedy czułem, pamiętam, bo było naprawdę... duże...

    pozdrawiam serdecznie :))))...

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do świąt to ja ostatnio odczułam tą atmosferę, ale dzięki generalnym porządkom w kuchni z powodu niechcianych lokatorów. I pomyślałam o świętach, jak zaczęłam przewracać w przyprawach: cynamonie, goździkach, rodzynkach.
    A co do wydarzeń u Ciebie... Życie daje Ci coś "w zamian" zupełnie, jakby miało wyrzuty sumienia. Majeczko - myślę, że wydarzenia z Tomkiem są efektem tego, ze jesteś osobą o ogromnym sercu i wielkich pokładach ciepła i miłości. Zapracowałaś sobie na to. Bardzo uczciwie. Cieszę się Twoim szczęściem - teraz tylko bierz garściami i doceniaj (w to docenianie akurat nie wątpię, ale w braniu musisz się jeszcze podszkolić). Buziak ode mnie!!! Wielki!!!

    OdpowiedzUsuń