wczoraj mnie wieczorem naszla potrzeba pisania, ale zorientowalam sie, ze chce mi sie tutaj pisac wlasciwie tylko wowczas kiedy jest mi zle.
No to troche do dupy z takim blogiem, ze ja sobie pisze o moich bolesciach do 7 potegi, a o radosciach normalnie nic, ani slowa.
Nie wiem skad to sie bierze, moze dlatego, ze jednak czesciej czuje sie do bani, i malo radosci odnajduje w dniu codziennym, a moze dlatego, ze akurat cale to pisanie "najplodniej" mi wychodzi pod koniec cyklu i w jego poczatku... tego cyklu babskiego, to tak zeby czytajacy faceci zalapali o co biega... w sumie fajnie, ze choc 2 rodzyny tutaj czasem zagladaja :))
Teraz tez jest sporo tego co mnie gniecie, ale juz nie bede sie wysmecac, bo i bym tak gledzila i gledzila... w koncu by mi musieli laptoka zlozyc w trojkat zebym tych smetow nie smecila.
Powiem Wam tylko tyle, ze 30 stycznia moj R. mial wypadek samochodowy.
Droga kreta, lekka zamarzajaca mzawka ... no nie wazne, szybko nie jechal, jak na panujace warunki, ale mnie tam z nim nie bylo wiec swojego punktu widzenia Wam nie przedstawie. W kazdym razie, znalazl sie przydroznym rowie, dachujac...
On zdrow i caly, z jednym guzem na glowie, ktorego sobie nabil odpinajac sie z pasow, lezac na glowie ... na cale szczescie!! Samochod... do kasacji...
No i tak sobie zyjemy bez samochodu, szukamy nowego tzn przechodzonego, ale niestety latwo nie jest.
Ja sie ciesze, ze R. nie odczuwa zadnych skutkow tego wypadku, oprocz bolu po stracie samochodu, ktory nie byl jeszcze splacony... tak, jakby nie patrzec ow bol jest dotkliwy, bo i mnie dotyka...
Mimo wszystko pieniadze rzecz nabyta, i ciagle wierze w to, ze wyjdziemy na prosta. Teraz pieniadze na samochod mamy, pozyczone oczywiscie... ale najwazniejsze, ze w ogole sa.
Tylko, ze coz... wszystkie najfajniejsze auta chyba poszly w tamten weekend, kiedy akurat nie bylo mozliwosci jak zadzwonic, albo jechac ogladac... a jak juz mielismy mozliwosc zadzwonic to okazalo sie, ze ogloszenie jest juz nieaktualne, bo samochod juz zostal sprzedany.
No i teraz w ciagu calego dnia, mam otworzona strone internetowa z ogloszeniami i czekam.... a noz widelec znajde cos, za max 1200 euro, fajnie wygladajace, z malym przebiegiem i najlepiej diesel....
Mnie sie marzy... Renault megane... ale jak tak dalej pojdzie to bede musiala sie zadowolic Renault 19... no i mowilam, ze nie mam o czym pisac wesolym :P
Oooo chociaz jedna rzecz optymistyczna znalazlam... przed chwila w koncu przestal padac snieg, uspokil sie wiatr i co najwazneijsze, radosnie swieci slonce... oby do wiosny!!
No i w ogole to zla jestem na siebie, bo z dietka cos mi nie wychodzi... ale obiecuje, ze w koncu sie zmotywowuje.. ciezko tylko mi z tym bardzo szczegolnie, ze wszyscy dookola mnie wpieprzaja w najlepsze to, co im sie zywnie podoba, bez zadnych uszczerbkow na swej wadze... ech zazdroszcze tym zjadacza chleba, oj bardzo!
no i znowu zaczal padac snieg... dobra, juz nic nie mowie!
:)) No to do nastepnego... oby bardziej optymistycznego bazgrania :)))
... kurcze a w niedziele Walentynki, czas leci kurza stopa, do Wielkanocy co raz blizej :P
Hehe - po pierwsze nie martw się swoją dietą. To nie tak, ze dookoła wszyscy wsuwają wszystko jak leci. Ja cierpię na żołądek. Moje Kochanie się śmieje, że po jedzeniu nie wolno mi się kłaść przez 10 godzin. Nie mogę zmobilizować się do zażywania ruchu...
OdpowiedzUsuńZ samochodem to paskudna sprawa - cóż - pisać nie muszę o tym jak przerabiałam kasację samochodu pół roku temu. Dobrze, że to tylko guz.
Poza tym - poczekaj aż się niedyspozycja zakończy i napisz, czy słońce wyszło.
P.S. robisz pączki na jutro? :D
Buziak!
Cos Ty, paczkow zadnych nie robie, bo mi sie nie chce :P Poza tym jutro jade do miasta B., do agencji robotniczo-pracowniczej... no i nie wiem kiedy wroce, co najwyzej nalesniki zrobie, bo w tym winnym kraju nalesnikami w Taki Czwartek sie zajadaja...chociaz nie widzialam zeby tu bylas jakas powszechna ekscytacja z powodu takiego dnia. Chyba bardziej sie beda wszyscy w weekend podniecac, bo ostatnia sobota karnawalu bedzie... to i danse i hulanki beda jak sie patrzy ;))
OdpowiedzUsuńA w ogole to co Ci z tym zoladkiem???
Ja sie dieta przejmuje, o wystarczy, ze sie rozpreze dietetycznie i kicha... nie chce byc gruba, buuuuuuu.
A slonce wyszlo... ale snieg znow pada :)) pokrecone to troche :PP
Tak sie w domu zasiedziałam, że o Walentynkach mi nawet myśl nie przeszła. w ogóle poczucie czasu straciłam. Wczoraj myślałam, że to już koniec tygodnia.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że nikomu nic się nie stało, że R. zdrowy i cały. Samochód znajdziecie... kto szuka znajduje:)Jakiś tam czeka na was ***
Aniu, ja to sie jeszcze w kalendarzu odnajduje, bo R. pracuje od pon do pt, no czasem sie cos przytrafi w weekend, ale wyjatkowo.
OdpowiedzUsuńPoza tym...lubie zyc w zgodzie z kalendarzem, inaczej sie gubie, bo masz racje, ze siedzenie w domu calkiem zabic potrafi poczucie czasu... i nas same... no przynajmniej mnie, bo nie wiem jak Ciebie :P
A z tym autem... szkoda gadac... czas ucieka, a tu kurka nic... a ten "jakis" to na nas czeka wlasnie renault 19... no ale to nie megane... buuuu
Cmok :*
Czesc Maja,
OdpowiedzUsuńTak o Tobie mysle, bo my wlasnie z powodu straty pracy (i mojej i meza jednoczesnie)sprzedajemy wlasnie nasz drugi samochod (Renault Megane)... Niestety sama naprawa do sprzedazy nas kosztowala 1300 euro...
A tak przy okazji, sprubuj szukac na www.leboncoin.fr (chyba, ze juz to znasz).
Trzymaj sie.
PatKoni
Pewnie, ze znam ta stronke, i wlasnie tam szukam, ale jeszcze na ebay'u tez. Na leboncoin... szukalam tez wczesniej chalupy do wynajecia,a i innych rzeczy :))
OdpowiedzUsuńCo do megane... no wspolczuje tych kosztow, ja to w sumie juz pogodzilam sie z tym, ze nic z tego auta nie wyjdzie...
Trzymam kciuki za Was :))
Pozdrawiam serdecznie!!