Jak sie zainstaluje w nowym miejscu, podlacze do internetu i zrobie inne jakze potrzebne rzeczy to sie odezwe...
Na razie jednak zegnam sie na czas jakis, trzymajcie kciuki za nas i za samochod, zeby dzielnie zmiescil to co wg mnie do niego nie wejdzie i dziarsko zniosl podroz wraz z nasza Kota na pokladzie ;))
Buziakuje i do nabazgrania za czas jakis :)))
Pa :))
P.S.
juz tesknie ...
no nic to spadywuje :D
.........Alzacjo witaj i przyjmij nas do siebie jak swoich :DD
piątek, 9 kwietnia 2010
wtorek, 6 kwietnia 2010
Wielkanoc po francusku
co to za koszmar, ja Wam mowie! Spedzanie Swiat w tym kraju, gdzie nie ma zadnej tradycji, a przejaw Swietowania odbierany jest co najmniej dziwnie i z usmiechem na ustach nijak mi nie odpowiada!
R. stwierdzil, ze posiedze tu jeszcze ze 2-3 lata i bedzie mi to tez tak obojetne jak i dla Francuzow... a guzik, ja tak nie chce... jak do cholery w ogole mozna zyc, ocierajac sie tylko koncem nosa po czyms co stanowi istne sacrum...co jest piekna tradycja, radoscia.... ale na Boga, nie radoscia z tego, ze sa wiosenne ferie, ze zaczal sie 2 tygodniowy czas laby... glownie dla dzieci, ale kto tylko mogl, to wzial urlop z pracy i czmychnal czym predzej na wiosenne wywczasy.
Beznadzieja!!!
W niedziele sklepy do poludnia byly otwarte, wiec jakby Wam jajec zabraklo to zawsze dacie rade kupic... W poniedzialek do poludnia tez sklepy otwarte. Tradycja Wielkanocnego sniadania nie istnieje, to raczej my staramy sie ja kultywowac, ale tutejsi zupelnie nie rozumieja dlaczego... dla nich wazny jest uroczysty obiad i tyle, reszta polega na tym zeby sobie pospac, odpoczac, przy ladnej pogodzie no ostatecznie mozna sie przejsc... zeby choc troche rodzinnie bylo... glownie jednak te Swieta polegaja na sprzataniu w ogrodzie, sadzeniu wiosennych kwiatkow i po prostu lenistwie. Niby w PL podobnie, jednak tutaj, nie ma zadnego nadecia swiatecznego, nikt nie bedzie paradowal w ubraniu przeznaczonym "tylko na niedziele", ba niektorzy nawet swiatecznej kapieli nie zaliczyli, badz fryzjera... jak dla mnie zenada.... zalosne to, smutne i smierdzace beznadzieja! Nie wspomne o tym, ze w Sobote, Niedziele knajpy sa otwarte!! No sorra, ale dla mnie to jakas porazka totalna!! Mam wrazenie, ze po prostu tu wszyscy Swietosc Swiat maja po prostu w dupie!
Nie lubie Swiat spedzac we Francji, choc to w sumie moja 3 Wielkanoc tutaj, kazda byla podobna, ale ta ostatnia juz mnie dobila... nic nie bylo takie jak powinno byc, samotnosc mnie bolala, i nawet poniedzialkowa wizyta u znajomych nijak nie poprawila nastroju... ot zwykle spotkanie, takie jak zawsze, no moze odrobine inne, bo w sumie mozliwe, ze ostatnie... w sobote przeciez wyjezdzamy...
Szkoda, ze nie mozna tych wszystkich gratow jakos teleportowac, bo pakowac mi sie nie chce, nic mi sie nie chce.... odczuwam stan totalnej beznadziei i niecheci do wszystkich i wszystkiego.
A w ogole ja chce w koncu isc do pracy i zarabiac jakas kase... to chyba mnie najbardziej demotywuje i deprymuje...
Jak na razie jestem totalnie na "nie"... bez humoru, a raczej na hustawce emocjonalnej czyli raz smiech, raz lzy... znam zrodlo tego stanu, ale nijak nie potrafie zmienic tego co czuje.
Nie jest dobrze ze mna, z moim swiatem, z tym co mnie otacza, a i ludzie mi najblizsi tez mnie zawodza... na swoj sposob czuje sie bardzo przegrana osoba, glownie na gruncie zawodowym, w tym dziale wrzucam sie do zakladki "nieuzyteczna i bezproduktywna"...
Koncze wiec to pisanie i jeczenie, bo musze na poczte smignac, potem ziemniaki obierac i sos preparowac jakis, R. dzis bowiem na obiad zjedzie, a po poludniu czas sie brac za pakowanie....
.... kurwa... zeby mi sie chcialo, tak jak mi sie nie chce!!
No to tyle... po tym wzmocnieniu slownym, odrobine mi lepiej.
Dziekuje.
Narka!
R. stwierdzil, ze posiedze tu jeszcze ze 2-3 lata i bedzie mi to tez tak obojetne jak i dla Francuzow... a guzik, ja tak nie chce... jak do cholery w ogole mozna zyc, ocierajac sie tylko koncem nosa po czyms co stanowi istne sacrum...co jest piekna tradycja, radoscia.... ale na Boga, nie radoscia z tego, ze sa wiosenne ferie, ze zaczal sie 2 tygodniowy czas laby... glownie dla dzieci, ale kto tylko mogl, to wzial urlop z pracy i czmychnal czym predzej na wiosenne wywczasy.
Beznadzieja!!!
W niedziele sklepy do poludnia byly otwarte, wiec jakby Wam jajec zabraklo to zawsze dacie rade kupic... W poniedzialek do poludnia tez sklepy otwarte. Tradycja Wielkanocnego sniadania nie istnieje, to raczej my staramy sie ja kultywowac, ale tutejsi zupelnie nie rozumieja dlaczego... dla nich wazny jest uroczysty obiad i tyle, reszta polega na tym zeby sobie pospac, odpoczac, przy ladnej pogodzie no ostatecznie mozna sie przejsc... zeby choc troche rodzinnie bylo... glownie jednak te Swieta polegaja na sprzataniu w ogrodzie, sadzeniu wiosennych kwiatkow i po prostu lenistwie. Niby w PL podobnie, jednak tutaj, nie ma zadnego nadecia swiatecznego, nikt nie bedzie paradowal w ubraniu przeznaczonym "tylko na niedziele", ba niektorzy nawet swiatecznej kapieli nie zaliczyli, badz fryzjera... jak dla mnie zenada.... zalosne to, smutne i smierdzace beznadzieja! Nie wspomne o tym, ze w Sobote, Niedziele knajpy sa otwarte!! No sorra, ale dla mnie to jakas porazka totalna!! Mam wrazenie, ze po prostu tu wszyscy Swietosc Swiat maja po prostu w dupie!
Nie lubie Swiat spedzac we Francji, choc to w sumie moja 3 Wielkanoc tutaj, kazda byla podobna, ale ta ostatnia juz mnie dobila... nic nie bylo takie jak powinno byc, samotnosc mnie bolala, i nawet poniedzialkowa wizyta u znajomych nijak nie poprawila nastroju... ot zwykle spotkanie, takie jak zawsze, no moze odrobine inne, bo w sumie mozliwe, ze ostatnie... w sobote przeciez wyjezdzamy...
Szkoda, ze nie mozna tych wszystkich gratow jakos teleportowac, bo pakowac mi sie nie chce, nic mi sie nie chce.... odczuwam stan totalnej beznadziei i niecheci do wszystkich i wszystkiego.
A w ogole ja chce w koncu isc do pracy i zarabiac jakas kase... to chyba mnie najbardziej demotywuje i deprymuje...
Jak na razie jestem totalnie na "nie"... bez humoru, a raczej na hustawce emocjonalnej czyli raz smiech, raz lzy... znam zrodlo tego stanu, ale nijak nie potrafie zmienic tego co czuje.
Nie jest dobrze ze mna, z moim swiatem, z tym co mnie otacza, a i ludzie mi najblizsi tez mnie zawodza... na swoj sposob czuje sie bardzo przegrana osoba, glownie na gruncie zawodowym, w tym dziale wrzucam sie do zakladki "nieuzyteczna i bezproduktywna"...
Koncze wiec to pisanie i jeczenie, bo musze na poczte smignac, potem ziemniaki obierac i sos preparowac jakis, R. dzis bowiem na obiad zjedzie, a po poludniu czas sie brac za pakowanie....
.... kurwa... zeby mi sie chcialo, tak jak mi sie nie chce!!
No to tyle... po tym wzmocnieniu slownym, odrobine mi lepiej.
Dziekuje.
Narka!
czwartek, 1 kwietnia 2010
????
Czy ktos moze mnie zapewnic, ze wszystko bedzie dobrze??
Targaja mna dzis okropne leki, moze to przez ten rachunek ... ja wiem, ze przed @ to tak mam, mozna by rzec depresja rullez...
Brakuje mi dzis okropnie R., ja wiem, ze on zarabia, pracuje, ale mam takiego dola, ze po prostu az trudno mi go opisac.
Poza tym im blizej Swiat tym bardziej tesknie za Polska i rodzina... po prostu potrzebuje zapewnienia... magicznej obietnicy, ze wszystko sie ulozy i, ze wszystko bedzie dobrze...
Niech juz bedzie po wszystkim...
Targaja mna dzis okropne leki, moze to przez ten rachunek ... ja wiem, ze przed @ to tak mam, mozna by rzec depresja rullez...
Brakuje mi dzis okropnie R., ja wiem, ze on zarabia, pracuje, ale mam takiego dola, ze po prostu az trudno mi go opisac.
Poza tym im blizej Swiat tym bardziej tesknie za Polska i rodzina... po prostu potrzebuje zapewnienia... magicznej obietnicy, ze wszystko sie ulozy i, ze wszystko bedzie dobrze...
Niech juz bedzie po wszystkim...
Subskrybuj:
Posty (Atom)