W domu mam rozpierduche totalna, syf, kila i mogila, i co najgorsze - az siebie nie poznaje - zupelny brak checi na jakiekolwiek uporzadkowanie tego syfu, nawet teraz zamiast dzialac z zapalem, badz chociaz z poczucia obowiazku, to siedze i pisze, a minute wczesniej skonczylam grac na fejsie... Rozmemlana jestem jak flaki z olejem i nijak nie wiem jak sobie z tym poradzic, a moze mi to jakos wcale nie przeszkadza??? Rety, jesli okazaloby sie to prawda, to chyba czas sie nad soba zastanowic ;) No ale skoro pisze o tym, to chyba, az tak obojetne to to mi nie jest! :)
Godzine temu R. wyjechal do Niemiec po swojego syna... no i chocby sie walilo i palilo, musze do jutrzejszego poludnia ogarnac wszystko na tip top... no przesadzam z tym tip topem, ale ogarnac jakos musze... a tu sterta zmywania czeka, pranie do powieszenia, nastepne pranie do wstawienia, zmiana poscieli, uporzadkowanie sterty ciuchow, ktore zalegaja w pokoju mlodego od x czasu... no i lodowka, bo dzis ja odmrozilam i musze ja umyc... a no i musze przeciez jeszcze doszorowac lazienke i kibelek, umyc podlogi, a potem to juz tylko siebie i walnac sie do wyra...
I tak sie zastanawiam czy zrobic to wszystko teraz, polozyc sie po polnocy i wstac kolo poludnia, czyli tuz przed powrotem R. .. czy wstac skoro swit i zabrac sie do roboty? Hmmm.. chyba jednak juz wiem... zabiore sie za robote teraz, a jutro pospie sobie i leniwie wypije poranna kawke grajac w ulubiona gierke... aaaa no a potem to juz musze tylko wlosy ufarbowac, bo siwizna sie przebija... Niby jakos mi to nie przeszkadza koszmarnie, bo w robocie nie moge sie rozpuszczac, ale jakos tak starowinkowato sie czuje z tymi jasnymi odrostami.
Ech dupowato sie czuje jakos, a i moj staz mnie wkurza nieprzecietnie... zrobilam sie jakos wyszczekana po tym francuskiemu i dzis powiedzialam co mysle o mojej szefowej, wprost prosto w jej twarz... zmrozila mnie wzrokiem Bazyliszka, ale okazalam sie dosc odporna na palace spojrzenie i odpowiedzialam w taki sam sposob. Zatem mam teraz wykopany wojenny topor i ciezko bedzie go zakopac, w sumie w ogole jakos nie zalezy mi zbytnio na tym zeby zostal zakopany, co ma byc to i tak bedzie, a wiem od kolezanek z roboty, ze baba miala cos do mnie, i w sumie nie wiadomo co, bo pracuje jak wyrobnik na przodku, a i z mysleniem jak co niektorzy problemow nie mam. Kolezanka Brigitte powiedziala mi, ze wlasnie najprawdopodobniej w tym jest problem, IQ za wysokie to i problemy w robocie. Z tego tez powodu kolezanka Brigitte lat 51 szuka sobie innej pracy, w tej samej domenie, ale na wyzszym stanowisku bo ma do tego wszelkie umiejetnosci i papiery, no i ma dosc tez ciezszych rozmow z szefowa, dla ktorej myslenie logiczne okazuje sie byc jej achillesowa pieta. Nic to, jakos dam rade, poza tym w domu staruszkow zostaje do 5 sierpnia, wiec jeszcze miesiac z kawalkiem, a moja najlepsza motywacja jest... comiesieczny wplyw gotowki na konto. W lipcu chce kupic bilet do PL... no bo ten cholerny dowod osobisty musze odebrac. I jak wszystko dobrze pojdzie to w sierpniu w ojczyznie sie objawie... no ale tfu tfu tfu.. wole nie zapeszac!
No dobra, a teraz doopa w troki o do roboty! O polnocy strzelam sobie kieliszek winka.. na dobry sen rzecz jasna :D
Majlooczku mój kochany.Tfu tfu szykuję się na Twoje odbieranie dowodu. A z tym "nic się nie chce" to ja Cię rozumiem. Mam tyle do roboty TYLE, że nie wiem za co najpierw się złapać. Muszę chyba to na godziny rozpisać.
OdpowiedzUsuńhm... a co w sierpniu po stazu? Masz plan?
OdpowiedzUsuńno co Ty mi nie powiesz? :)))... też mi się nic nie chce... pora taka /a może natura ludzka?/...
OdpowiedzUsuńz tą robotą to tak jest... nie można być za dobrym... kiedyś mnie pogonili z jednej... dlaczego?... bo za dobrze obsługiwałem firmowy komp, za dobrze mówiłem po rosyjsku i za dobrze liczyłem w pamięci... i klientki mnie lubiły /bo mnie wszystkie baby lubią :P :))/... i główny szeryf miał już tego dość... tak to jest... niby chodzi o dobrego pracownika, ale jak jest za dobry to niedobrze... katolicka logika: 'dobry' znaczy 'posłuszny'.... a w tym ostatnim to ja jestem kiepski, jak wiesz :))))...
pozdrowaśki :* :))...
aha... i odezwij się, jak już po ten dowód będziesz miała jechać... coś pokombinujemy... tak? :))...
A ja Ci Maju powiem, ze mnie coraz mniej cieszy moja robota. Gdyby nie to "krociotkie miesieczne wskrzeszenie" wplywajace na konto to bym sie sama z miejscem pracy pozegnala:))
OdpowiedzUsuńPtr no ja niewyrabiam:)) te Twoje katolickie skojarzenia...przepadles- przesiakles katolicyzmem :))) PO zdrowaski:)