ale w sumie to takie moje poletko, taka wirtualna kartka papieru, ktora zawsze mozna wyrwac, jak ze zwyklego zeszytu.
Jest pozna noc, chlopaki spia w naszym lozku, a ja siedze z mruczaca Kota, wtulona w rekaw mojego turkusowego szlafroka, i grzejacym laptopem na kolanach.
Czuje, ze jestem zmeczona, ale nie moge zasnac...
Za duzo mysli klebi mi sie w glowie.
Miniona Wigilia byla zupelnie nie taka jak w Polsce i choc tak bardzo probowalam sobie wmawiac "magie tych Swiat" to ni cholery nie poczulam tego nawet przez moment. Swieta byly dla mnie ot dniem wolnym, niczym jakas sobota z sympatyczna kolacja, plus taki, ze dzieci byly szczesliwe, dorosli chyba tez, choc w Wigilie to wlasnie Ci najmlodsi maja byc najszczesliwsi.
Po sniegu jest juz tylko wspomnienie, i dobrze, bo takiego kolejnego ataku zimy to ja nie chce tu przezyc. Czulam sie odcieta od swiata, cale szczescie internet i telefony funkcjonowaly, jednak ten kraj kompletnie nie jest przystosowany na "Polska zime stulecia" ;)
W ogole to mialam pisac o czyms innym.
Zauwazylam jednak u siebie pewien syndrom, za kazdym razem kiedy chce pisac o tym co mnie najbardziej boli, nurtuje, to wpycham to tak mocno w glab samej siebie, ze po chwili udaje, ze tego juz nie ma, ze wszystko jest ok, zmieniam temat myslenia i zakopuje smutek w sobie.
Usmiecham sie, i zyje normalnie. Jednak co raz ciezej mi zyc z ta maska na twarzy, i choc dorosla jestem i potrafie sobie jakos radzic z emocjami tak to co czuje w tej jednej, jedynej sprawie doskwiera mi okropnie.
W sumie to nie chce dzis spac w naszym lozku... wyszlo jak wyszlo, ze T. spi z nami, a raczej ze swoim Tata... R. stwarza sobie iluzje rodziny, on wie, ze to jest tylko iluzja, ale chce sie troche oklamac, potrzebuje tego. A ja takiej iluzji nie chce, ta iluzja mnie boli, do kosci, do szpiku. Nie zdazylam jednak zaprostestowac -bo zasneli obydwoje - rano z R. porozmawiam.
Boli mnie caly czas to, ze nie bede Mama, zawsze tylko ciocia, dla kazdego dziecka tylko ciocia!!!
I nie piszcie mi prosze, ze czasem ciocia lepsza niz Matka, ze widac nie dla kazdego Pan Bog pisze to samo, ze nie kazdy musi sie spelniac w roli rodzica... mam to wszystko gdzies, wiec lepiej nie piszcie mi nic!!
Nikt nigdy nie zrozumie tego co czuje, no moze tylko ten, kto jest w podobej sytuacji do mojej, to tak jak w tym powiedzeniu, ze "glodny nie zrozumie sytego"... ktos moze sie wczuc w moje emocje, ale nigdy nie poczuje tego piekacego bolu pustki, rozrywajacego bolu w sercu, duszy, glowie, w calym ciele... kiedy widze gdy R. przytula T., kiedy ktokolwiek inny tuli swoje dziecko!!!
Za kilka lat, bede stara kobieta, potem umre i nie zostanie po mnie nic, czasem ktos o mnie wspomnie, moze popatrzy na zdjecie, mam nadzieje, ze sie usmiechnie... ale nikt nie powie "o zobacz, a tak wygladala moja Mama"... powie "a to byla moja ciocia" ....
czuje sie jak pusty worek ...
R. powie, "przeciez wiesz, ze Cie kocham, ale nie chce miec juz dziecka" .... a ja?
Chowam swoj smutek, zal, bol w siebie, placze suchymi lzami i co raz mniej sie usmiecham, co raz czesciej lapie sie na tym, ze wole zeby dzieci mnie nie lubily, nie chce ich przytulac, calowac... kazda taka chwila jest jak kolec, zostaje w ciele i rani do zywego...
... czasem po prostu chcialabym nic nie czuc...
.. jestem taka beznadziejna, nie wolno mi przeciez zazdroscic!!! Po prostu nie wolno....
Moze juz jutro wyrwe ta wirtualna kartke... mowilam, ze nic po mnie nie zostanie.
no cóż... widzę, że miałaś nie za wesołe święta... ale mam nadzieję, że Ci ulżyło... właśnie po to o tym napisałaś...
OdpowiedzUsuńczy wiesz, że dnia przybywa?... dnia, czyli światła, Słońca, które odpędzi smutki i spowoduje, że sprawy raźniej, weselej się potoczą... i tego właśnie Ci życzę w nowym roku 2010... a sobie przy okazji przeczytania u Ciebie weselszego, optymistyczniejszego posta... bo przecież ulżyło, czyż nie tak się umawialiśmy :)))...
ulzylo :) dzis bym juz tego nie pisala... a w ogole to i ja zauwazylam, to swiatelko :))) :****
OdpowiedzUsuńDobrze, że ulżyło. Ja z kilkoma rzeczami się nie zgodzę, ale jak mamy nie pisać to nie piszę :) Ściskam Cię ciepło, Kochana - chociaż moje ramię tak daleko nie sięga. Internet na szczęście tak. i cóż rzeczywiście czasem magia świąt o nas nie zahacza. U mnie zapowiadało się magicznie, ale pękło jak bańka mydlana. Staram się jakoś jeszcze tą atmosferę do kupy zebrać, ale nie idzie.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno :* mam nadzieję że troszke ulżyło chociażby odrobinkę.
OdpowiedzUsuń