no chyba mi on w ogole w tej Alzacji nie sprzyja!
Od kiedy tutaj przyjechalismy walcze z katarem i jak na razie przegrywam!
Kiedy mieszkalismy na polnocy skonczyly sie moje wszelakie problemy z przeciekajacym nosem, a teraz znow... zwariowac idzie!
Moze jestem na cos uczulona, bo kicham na potege, ale na Boga, testy mialam robione w 2007 roku i nic nie wykazaly, zreszta wowczas okazalo sie, ze jestem chora na koklusz! Teraz na pewno nie jest to koklusz, bo nie kaszle, chyba, ze cos zadrapie w gardlo, no ale bez chusteczki ruszyc sie nigdzie nie moge... wnerwia mnie to jak cholera, bo lato w pelni, upal jak na piaskach pustyni, slonce prazy jak w Emiratach Arabskich a ja laze z conajmniej paczka chusteczek w torbie i zazwyczaj sciskam jakas w rece - fuj!
Najgorzej jest rano, i wieczorem, w poludnie jakos idzie wytrzymac, ale wieczorami zatyka mi sie nochal, jest w nim sucho i przez to wszystko bardzo mi sie ciezko oddycha, i laze z otwarta paszcza jak jakis niewydarzony egzemplarz ludzki.
Nie wiem jak jeszcze dlugo potrwaja te upaly, ktore daja popalic wszystkim, ale oby juz niedlugo... nie ma kurza stopa zadnego wyposrodkowania, harmonii, ot jak ma byc cieplo to daje ponad 30°C jak zimno w przeginka w druga strone... lato jest fajne, ale takie z 25 kreskami na plusie max, cala reszta to patologia, odchylenie od normy!
A z innej beczki to dodam, ze w niedziele znow bedziemy we trojke, tzn przyjezdza syn mojego R. a dokladnie to R. po niego jedzie. Znow bede z nim calymi dniami, bo R. pracuje do 18tej... nie tak to wszystko mialo wygladac, no ale nic na to sie nie poradzi.
Trzeba bedzie mu jakos czas zorganizowac, zeby sie nie nudzil chlopak.
Powiem szczerze, ze co raz mniejszy entuzjazm mam jak mysle o przyjezdzie syna R. jak sie tak zaglebiam w powod tego mniejszego entuzjazmu to wychodzi mi, ze najzwyczajniej w swiecie czuje sie przez syna R. kompletnie ignorowana i niewazna. Dziwne to bardzo, ale po ostatniej naszej wizycie u niego takie wlasnie odnioslam wrazenie. Nic to najblizszy czas pokaze jest jak naprawde, i tak po cichu bardzo bym sie chciala mylic!
Najgorsze jest to, ze pozniej tak bardzo boli serce. Mnie, a jeszcze mocniej mojego R. i tego chyba nie trzeba kompletnie nikomu tlumaczyc.
No ale tak wracajac do klimatu... w tym mieszkaniu, w ktorym teraz mieszkamy czuje sie bardziej po domowemu, i bardziej przytulnie niz w domu na polnocy... posune sie nawet do stwierdzenia, ze lubie to mieszkanie, i dobrze mi w nim z moim kochanym R. lepiej niz na polnocy... bo w ogole to moj R. sie jakos naprawil tutaj, i ja sie nie czepiam nazbyt czesto, czuje lepsza jakosc naszego zwiazku, jakbysmy weszli na jakis kolejny poziom... no to chyba klimat nam sprzyja... ech, a kichac na ten katar... moze zima przejdzie!
A niech Ciebie tam zima zaatakuje, śniegiem przywali i przymrozi tak z -45 stopni, katar się skończy, bo Ci zamarznie :)
OdpowiedzUsuńNo chcialbys chodzic z zamarznietymi gilami w nosie?! :P Ja nie!!! Zatem niech lepiej nie mrozi :) ale deszczyk w nocy moglby popadac :))
OdpowiedzUsuńMaju - podejrzewam, ze masz katar alergiczny. Miałas testy, ale nikt Ci ich nie robil na francuskie zielsko :). A tak na powaznie - ja ma to samo. Jak siedze w domu to jeszcze... ale jak pojechalam na wies to myslalam, ze wykituje. Na noc nos zasycha i jest koszmarnie. Wez raz na noc zyrtec, czy jakie inne cos zobacz nastepnego dnia, czy katar bedzie.
OdpowiedzUsuńU nas fala upalow wlasnie nadejszla :P Czyli klimaty te same.
Pozdrawiam chlodno i powiewajaco, zeby Cie nie zaduszac.
To może być ciekawe doświadczenie, spróbuj jak będą odpowiednie do tego warunki :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci mroźnej zimy w lipcu :))
Z dzieckiem R. to będzie tak, ze im więcej lat będzie mial tym dalej od "bliskich" będzie odchodził. I tatuś odczuje to z czasem i rodzona mamusia... tak, że na Ciebie moze pierwszą padło, ale są gorsze rzeczy w życiu:)
OdpowiedzUsuńI ja cos ostatnio kicham na potęgę tylko, ze u nas to żniwa nadchodzą i pyłu kupa ....***