mam to na papierze, czarno na bialym i wcale mi sie nie przysnilo, i choc wszyscy mi mowia, ze to niemozliwe, bo nie znaja nikogo komu by sie cos takiego przytrafilo! ... no ale do rzeczy!
W tamtym tygodniu, dokladnie w 2. miesiacu naszego mieszkania w miescie na eM. bylam na tescie jezykowym.
Skierowana zostalam tam z Pôle emploi, gdzie podczas spotkania z doradca sama sie o kurs jezykowy upomnialam.
Poszlam tam z mysla, ze bedzie to zwykla gadka, taka jak zawsze przed kursem jezyka kiedy to musza sprawdzic do jakiej grupy mnie wsadzic, i coz... byla gadka, a przemila kobitka walkowala mnie przez godzine!
Na wstepie naszej rozmowy pani mnie zapytala czy ja rozumie, przez co chwilowo poczulam sie jak w "Wielkiej Grze" tylko ta pani testujaca nijak nie byla podobna do Stanislawy Ryster.
Odpowiedzialam twierdzaco, no bo przeciez rozumiem co sie do mnie mowi wiec nie bylo sensu twierdzic inaczej. Uslyszalam, ze test bedzie skladal sie oczywiscie z czesci mowionej, pisanej oraz bedzie rozumienie tekstu...
Na szczescie kobita byla oaza spokoju i czesto sie usmiechala. Do pracy z wariatami nadawala by sie idealnie... moze dlatego tak dobrze sie czulam w jej towarzystwie, a stres jakos prawie calkiem ze mnie wyparowal wraz z uplywajacym czasem.
Rozmowa okazala sie nie tylko rozmowa o codziennosci, rodzinie, zyciu ale przede wszystkim o moim wyksztalceniu i doswiadczeniu zawodowym, nawet musialam przejsc przez pseudo rozmowe kwalifikacyjna! Prawde mowiac pierwszy raz od kiedy jestem we Francji spotkalo mnie cos takiego!! Nie bylam przygotowana na takie pytania, odnalazlam sie jednak jakos w tej sytuacji i jakos z tego wybrnelam... najwazniejsze, ze nie poddalam sie i walczylam dzielnie :) Najgorzej bylo z pisaniem, bo juz na poczatku mowilam, ze mam z tym problem... ale okazalo sie, ze i z tym jakos daje sobie rade... czasem pisalam fonetycznie, ale dalo sie zrozumiec ;) Zrozumienie tekstu tez nie bylo jakas tragedia, podolalam i temu.
Kiedy test sie skonczyl pani nie chciala mi powiedziec jaki jest jego wynik, stwierdzila, ze wszystkie informacje dostane poczta. Nastepnie zapytala mnie jeszcze w jaki sposob chciala bym sie uczyc jezyka, czy w trybie wolniejszym czy intensywnym. Odpowiedzialam, ze oczywiscie intensywnym wszak chce jak najszybciej znalezc prace, poza tym nie pracujac jestem dyspozycyjna, nie mam bowiem zadnych dodatkowych obowiazkow.
No i stalo sie... zaproponowano mi wlasnie to, w co nikt nie mogl uwierzyc, bo takie rzeczy nie zdarzaja sie ponoc prawie nigdy!!
Zatem mam miec kurs polaczony ze stazem!
Kurs trwajacy 35 godzin tygodniowo, czyli tyle ile normalny tydzien pracy statystycznego Francuza. Bedzie on polegal na tym, ze w poniedzialek i wtorek bede miala francuski (przez 7 godzin dziennie), a w srode, czwartek i piatek bede miala staz najprawdopodobniej w zlobku (rowniez 7 godzin dziennie), bo to miejsce pracy akurat najbardziej mi odpowiada, szczegolnie, ze tutaj chce zostac assistance maternelle, pracowac z dziecmi.
Oczywiscie przyjelam takie rozwiazanie z radoscia, i poniekad z wielkim zaskoczeniem, szczegolnie, ze jak uslyszalam od pani maja mi za to placic, gdyz kurs i staz zajmuja mi rzeczone 35 godzin w tygodniu zatem to tak jakbym pracowala na etacie! Nie wiem jaka ta kasa, tzn ile tej kasy, bo mi pani nie potrafila powiedziec, ale mam cicha nadzieje, ze choc na waciki wystarczy... w liscie tez nic na ten temat nie ma...
Nie powiem, ale podekscytowana jestem bardzo, dumna z siebie, ze cos mi sie w koncu udaje, i tak sobie mysle, ze z tym moim jezykiem nie jest chyba tak tragicznie skoro cos takiego mi zaproponowali. Oczywiscie, ze wynik testu jest jaki jest, bo pani ocenila moj francuski na poziom A2. Zatem z tego co wyczytalam i zrozumialam z owego listu z wynikami, ktory jest tak napisany, ze chyba trzeba miec co najmniej C3 zeby go zrozumiec ;D, to potrafie porozumiewac sie swobodnie z podstawowym zasobem slownictwa... z pisaniem jest troche gorzej, ale mozna zrozumiec o co mi chodzi, i nie mam problemu z tworzeniem krotkich rzeczowych zdan.
Zatem ...
jakby nie patrzec zawsze moglo byc gorzej :) A po tym nowym kursie to na 100% powinnam byc na poziomie conajmniej B1 :) ambicje mam na B2 i zamierzam to osiagnac!
Na razie jednak mam jeszcze wolne, szukam sobie pracy ale raczej nie na umowe, bo jak mnie ktos zatrudni na umowe to strace owy kurs, a tego nie chce!
Dopiero 14 wrzesnia mam spotkanie organizacyjne dotyczace kurso-stazu... a dokladnie od pazdziernika przez 4 miesiace bede intensywnie sie uczyc no i pracowac... no to zle chyba nie jest, co? Przynajmniej bede miala o jedna pozycje wiecej w CV!
No i szczesliwa jestem, pomimo tego, ze nie mam pracy na juz, i zadna kasa mi nie wpada do kieszeni. W sumie wiec nadal bedziemy zyc z jednej pensji mojego R. i nic sie nie zmieni przez najblizszy czas. Jednak mam nadzieje, ze dzieki tej najblizszej jesieni ruszy sie cos w moim zawodowym zyciu i skonczy sie moje siedzenie w domu, przynajmniej te 4 miesiace zapowiadaja sie ciekawie! A wiadomo jak czlowiek nawiaze jakies kontakty to wszystko wyglada inaczej, i moze sie uda gdzies zahaczyc :)
I wiecie co powiem Wam na koniec, ze tak najbardziej to ucieszyla mnie radosc i duma, ktora uslyszalam w glosie mojej mamy oraz dumne i cieple spojrzenie mojego R, kiedy streszczalam im moja rozmowe testowa ;) Poza tym nowo poznana francuzka kiedy uslyszala jak z nia rozmawiam i kiedy powiedzialam jej ze jestem we FR 2 lata i 7 miesiecy, a w sumie mowie od jakiegos roku, bo wczesniej sie balam cokolwiek z siebie wyartykulowac... to rzekla mi: "chapeau"...
Skromna wiec nie bede, bo jednak nie ona jedna mi tak powiedziala... coz trzeba sie cenic i przede wszystkim wierzyc w siebie, pomimo tego, ze w tabelkach kwalifikuje sie czlowiek na A2 ;)
No to co... zapowiada sie calkiem niezle, a jak bedzie to powiem w okolicach listopada :))
Ja napiszę krótko, bo już się wywnętrzyłam na gg: jesteś dzielna, najlepsza, a ja jestem z Ciebie dumna! Tak z całego serca Cie ściskam.
OdpowiedzUsuńNo wiedziałam, wiedziałam ...inaczej być nie mogło!
Buziak!
No super!!! Ważne, że cosik sie rusza. A A2 to już cos jest. Sama sobie zakupy już zrobisz i to w kiosku, a nie w markecie gdzie gadać nie trzeba:)) I u lekarza też załatwisz i jedź z francuskim pełną parą ażebys swobodnie tam się i bezpiecznie czuła:)) Afirmuj, myśl teraz że już masz a długopisy będą Ci do góry spadały. To krótki filmik na umocnienie w temacie:)))
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=DQ44dBY6tTI
:) no i jak fajnie się czyta takie rzeczy :) ja juz się ciesze na to co Cię czeka po wakacjach :)
OdpowiedzUsuńBrawo Aniu! Nabralas wiary w siebie :-)))
OdpowiedzUsuńDzieki dziewczyny :))) :*** staram sie jakos isc ciagle do przodu, choc czasem wszechswiat mi nie sprzyja.. ale jak mawiaja, cos co przychodzi z wiekszym trudem i poswieceniem smakuje lepiej ;)
OdpowiedzUsuńMadziu... ja nie Ania, ale tez mi milo ;))) a wiare w siebie mialam, tylko ostatnio skrzydel nie moglam rozwinac ;))
Przepraszam Cie mocno za te pomylke. Bede juz teraz pamietac!
OdpowiedzUsuńNic sie nie stalo moja droga :)))zdarzyc sie moze kazdemu :DD
OdpowiedzUsuń