oprocz calej masy badziewia i chlewu, mozna znalezc perly, co cieszy, bo oznacza, ze sa jeszcze ludzie na tym swiecie, ktorzy mysla, ba mysla podobnie jak ja... i pewnie wiekszosc z Was :D
Takim sposobem wpadlo mi w oko dzis to, o czym myslalam od dluzszego czasu, nad czym kontemplowalam majac naprawde duzo czasu.
Czasu mam w nadmiarze, bo jestem prawie calymi dniami sama, teraz zreszta tez... jest niedziela, R. pracuje, dzwonil, ze zje obiad z ludzmi u ktorych pracuje, bo mu zaproponowali zeby zostal i zjadl... najpierw zrobilo mi sie przykro.... ale pozniej przypomnialam sobie, o tej mysli, ktora wlasnie dzis jakos niby przez przypadek znalazlam w czyims komentarzu:
"gdy ktoś jest naprawde dobry i tworzy dobre swoje życie powinien zapomniec o tym ,że jego szczęscie zależy od męża, partnera , zony itp. uzależniając szczęscie od kogoś zawsze będziemy nieszczęsliwi -to pewne!"
W sumie od dluzszego czasu wcielam ta zasade w zycie i czuje sie naprawde dobrze sama ze soba, ze swoja samotnoscia, i tylko znajomi ludzie pytaja sie R. dlaczego nie zadzwonie, czy mi sie cos stalo...a mnie po prostu coraz mniej chce gadac z ludzmi...moge pisac, to przychodzi mi latwiej jakos, ale gadanie tak srednio musze miec ochote ;) A poza tym znaja moj numer telefonu, dlaczego sami nie zadzwonia do mnie i nie zapytaja?? Dziwne to...
A moze widac, ze jakas dziwna dzikosc mnie dopadla... nic to, widac tego mi potrzeba bo wcale mi to nie przeszkadza :) Od jesieni przeciez wszystko sie zmieni... ide do ludzi, znow zrobie sie spoleczna ;)
Samotność nie bierze jeńców:
albo zabija, albo puszcza wolno.
Jonathan Carroll
....mnie puszcza wolno... przynajmniej ja w to wierze :))
Widzę, że umykają mi mądrości Carrolla przez to, że przeczytałam tylko jedną książkę. Ja tam lubię pisać i dzwonić do znajomych. Tak już mam, że to ja dzwonię, rozpieściłam ich i czekają na mój telefon, zamiast zadzwonić. Może swoich znajomych też rozpuściłaś?
OdpowiedzUsuńKiedys zauwazylam, ze tylko z mojej strony wynikalo podtrzymywanie kontaktow ze znajomymi, kied przestalam zabiegac o te kontakty - nikt jakos do mnie nie zadzwonil... Teraz podobnie jak Ty wiekszosc czasu spedzam sama ze soba, nie przeszkadza mi to, czasami umowie sie z sasiadka, mam tez to moje sprzatanie no i mam w planach znowu jakis kurs, ale na to bycie samej ze soba nie narzekam chociaz tak jak Ty czasami mysle, ze "zdziczalam". ~tunka
OdpowiedzUsuńW mistyce katolickiej jest cos na temat "nocy duszy". Te noce sa trudne, ale....wyprowadzaja, przeprowadzonego przez nie, na kwieciste laki, piekniejsze "doznania" niz nasze na tym poziomie wibracji i w ogole "czasia dymi, a serce szaleje". Umacniaja. Z tego co czytalam to na pewnym etapie owego procesu "oczyszczania" dusza wprowadzana jest w stany samotnosci. Mierzy sie, mocuje sama ze soba...
OdpowiedzUsuńA teraz gwint z tym. Powiedzmy sobie, ze tego czegos trzeba po prostu podswiadomie chciec.
Teraz po ludzku. Bycie w zwiazku to jednak walka o swoje. On ma wszystko co czyni jego serce spokojnym i potrzeby nie rzucaja go w szal pal, ale.......nie patrzy absolutnie na Ciebie. No, bo coz to takiego wybrac w niedziekle obiad u znajomych, a nie wrocic na chate do zony? Toz nie padnie kobita od tego. Masz, wedlug mnie, trzy drogi. Cierpienie i w konsekwencji dazenie do takiej wolnosc dla niego i siebie, ze ..... moze sie to nieciekawie skonczyc, bo on tego nie przetrzyma, on tego moze nie zrozumiec. Drugie to poswiecasz sie dla niego, czyli idziesz na jego kopyto cierpiac w ciszy sama ze soba i w sumie jego potrzeby sa na topie. Trzecie to powalczyc o siebie w zwiazku- i tu albo wygrasz, albo przegrasz, ale jezeli nie powalczysz to .... na serio chcesz tak sama?
Ania ja wczoraj postanowilam, wybieram opcje 3. reszta mi nie pasi... bo wiem jak sie skonczy, a tutaj przynajmniej bede miala swiadomosc tego, ze zrobilam wszystko co moglam...jak sie rozjedzie to sie rozjedzie, mowi sie trudno, jakos dam rade, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńTunka, Patrycja Antonina ja nie rozpiescilam znajomych:)) to raczej oni mnie hehehe a gadac jakos i tak mi sie nie chce :))
Obecnie przybywam nadrabiac zaleglosci blogowe;) Jezu zapomnialam ze Ty na blogspocie ...
OdpowiedzUsuń