u mnie tez troche zmian, i przede wszystkim czuje jakas niechec do pisania.
Pomimo tego, ze naprawde sporo sie dzieje, nie widze sesnu pisac cokolwiek.
Zastanawialam sie juz nad tym czy aby nie zamknac bloga, ale z drugiej strony moze za jakis czas znow mi sie odwidzi i chec do pisania wroci :) niech wiec bedzie tak jak jest. Zatem blog zostaje, a ja Was nadal podczytuje, i nie zawsze zostawiam komentarz, za co przepraszam... i nie chodzi o to, ze nie mam nic do powiedzenia, wrecz przeciwnie, moglabym sporo dodac czesto do Waszych wpisow, ale po prostu mi sie nie chce, czuje sie po prostu zmeczona...a wszystko to za sprawa stazu.
Najzwyczajniej w swiecie pracuje i sie ucze, poznalam nowych ludzi, i jakos tak ucieka dzien za dniem. Poza tym chyba z tego stresu - bo nowe wyzwania pod postacia pracy okazuje sie stresujace - rozlozylam sie z lekka, na szczescie wszystko mi przechodzi. Chociaz z drugiej strony mowiac szczerze z checia bym sobie posiedziala w domu hehehehe Oj tak narzekalam na to, ze nie pracuje, ze siedze w domu, a teraz jak od poniedzialku do piatku zapitalam to nagle mi sie chce w domu siedziec ;) Mysle jednak, ze po pierwszych 3 dniach w pracy moje myslenie jest normalne, ot po prostu nie czuje sie jeszcze najpewniej na tym gruncie zawodowym, i na dodatek ta praca nie jest spelnieniem moich marzen. To motywuje mnie do tego, zeby jeszcze mocniej przylozyc sie do nauki jezyka... moze gdybym tez miala juz pierwsza wyplate za soba, byloby mi latwiej, a tak... wszystko przede mna :)
Dzis wazna data dla mnie, 3 lata temu przyjechalam do Francji... pol roku jestem w Alzacji, i co raz mocniej tesknie za Pas de Calais. No ale na razie jest jak jest, i nie bede lac lez z tesknoty, trzeba zyc tu i teraz :) Mam swoje pierwsze konto w banku, wlasna karte platnicza, zaczelam zdobywac jakies doswiadczenie zawodowe, poznaje nowych ludzi, ucze sie ciagle jezyka, z R. dobrze jest (no ale zeby nie zapeszyc, to juz nic wiecej nie mowie, wiadomo lepiej nie chwalic! zauwazylam bowiem, ze jak chwale to sie cosik chrzani, wiec to zostawiam jak jest :)) Mamy troche problemow, ktore jakos nie chca sie rozwiazywac, i trwaja przy nas wrednie, kilka nowych doszlo, i czasem mam leb szesc na dziewiec od myslenia, ale... w sumie jest dobrze! Trzeba myslec pozytywnie!!
No nic to koncze te moje wypociny i spadam... musze sie zrelaksowac przed nowym tygodniem i koniecznie wyspac... jutro pracuje od 8 rano do 15:20, we wtorek na 7:00 - 14:20 i w sumie ta wtorkowa zmiana najbardziej mi pasuje, bowiem szybko czas biegnie i nawet sie czlek nie spostrzeze jak juz jest 2 godzina na zegarze i czas sie szykowac do chalupki :D Taaaakkk najbardziej w mojej pracy lubie moment kiedy z niej wychodze hehehehe no moze mi to kiedys minie, oby :D
rozumiem Cię doskonale :) bo już pod poprzednią Twoją notką chyba z 3 razy pisałam komentarz i nie wysyłałam :) jak przepracujesz 3 tygodnie to powiesz co myślisz a potem po 3 miesiącach ok?? :)
OdpowiedzUsuńbuzki :)
no tak se wlasnie mysle :) ja u Ciebie tez ze 100 razy pisalam komenty, ale czytam od dechy do dechy hehehe Dobra popracujemy, zobaczymy :D buziolki :*
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaisz się. Bo to chyba sprawa przyzwyczajenia się li tylko do rannego wstawania, nowej organizacji czasu itd. Bloga to lepiej nie zamykaj, bo nigdy nic nie wiadomo kiedy Cię chętka najdzie na pismiennictwo:) A z problemami? A kto ich nie ma? :)))
OdpowiedzUsuńNo obym sie przyzwycaila :) i to w sumie nie chodzi o poranne wstawanie tylko o to, ze nie czuje sie w tej pracy jakos dobrze.... ciagle mi sie wydaje ze popelniam bledy i nie nadaje sie... moze za bardzo sie stresuje, albo chce byc najlepsza, zeby nie mozna bylo mi nic zarzucic... wkurza mnie to, ze ja w sumie nadal nic nie wiem!!
OdpowiedzUsuńA problemy - Aniu ja sobie swietnie zdaje sprawe z tego, ze nie jestem jedyna posiadaczka problemow :) ale czasem glowa boli od nich, nie? ;)
Blog zostaje, tak jak mowilam... w sumie on istnieje tyle co moj zywot we FR , moze kiedys go przeczytam od poczatku hehehe
no nic to buziaki i spadam do pracy !!
Heja - blog można podobno wydrukować i sobie zachomikować/rozdać/schować do szafy w formie książki. Ja kiedyś tak zrobię - nie ma co. Dla przyszłych fanów.
OdpowiedzUsuńCo do pracy - T. mówi właśnie (stojąc na taborecie w przedpokoju), że masz bardzo zdrowe podejście. Że nie można lubić pracy, bo się w niej będzie siedzieć całe życie. Ja mam problem z siedzeniem i niesiedzeniem w pracy bo czasem po prostu nie rozróżniam.
Ładnie tu tak: czekoladowo - kawowo. Buziaki!
Czesc!
OdpowiedzUsuńDzis po raz pierwszy zawieruszylam sie tutaj. Zazwyczaj nie zostawiam komentarzy, ale pewnie to, ze jestes moja sasiadka(tez mieszkam w Alzacji) sprawilo, ze poczulam taka potrzebe. Ponadto to ja mam na imie Irenka ;), ale tez oczekuje przyjazdu mojej kolezanki z niecierpliwoscia oraz gotuje dla niejakiego R.
Znalazloby sie pewnie jeszcze kilka podobienstw... Trzymam za Ciebie kciuki.
Kuraku moj kochany, no wlsnie chyba ostatnio przesadzam z ta czekolada i kawa... doopa mi rosnie :PP A co do slow Twojego T. no i ma chlop racje :))) moj R. twierdzi, ze sie zle nastawiam, a ja sie zle nie nastawiam, ja po prostu najbardziej lubie w mojej pracy ten moment kiedy z niej wychodze hehehe A tak w ogole co on do cholery robil na stolku w przedpokoju?!
OdpowiedzUsuńA Ty kochana to prawde mowiac masz przegwizdane z ta robota w domu, w sumie ciagle mialabym wyrzuty sumienia, ze czegos jeszcze nie zrobilam...
Buziaczki kochana, tesknie :****
No wiataj Juz Nie Anonimowa Irenko, Sasiadko :)) Skoro tak wiele nas laczy to musimy sie kiedys spotkac hehehe Ja mam jeszcze jedna kolezanke "alzatke, mieszka chyba niedaleko Ciebie, bo w Bergheim :D Takze Polka rzecz jasna :) Fajnie, ze zostawilas komentarz, to mile :))
Pozdrowienia serdeczne :)) i Dzieki za kciuki, przydadza sie :)))
no, i z czym masz problem?... zdrowe podejście... gdybyś czuła się źle bez bloga, zajmowała się nim z wewnętrznego przymusu i zawalała przez to inne sprawy to już inna sprawa... ma to już wtedy swoją kliniczną nazwę i wymaga terapii :)))... a tak wszystko gra...
OdpowiedzUsuńpozdrowaśki :* :)))...
a ta czekolada, to rzeczywiście przebija cosik przez szatę graficzną :)))