czwartek, 25 października 2012
No to mamy juz pazdziernik
Nawet sie nie spostrzeglam, jak minal szybko ten czas!
Po pierwsze stuknelo mi juz 5 lat zycia we Francji...
Z tego co obserwuje, Francja robi sie coraz bardziej arabska niz europejska, co niby mi nie przeszkadza, ale jednak. Na szczescie frnacuska kultura jeszcze jakos sie broni, czasem mam jednak wrazenie, ze tylko resztkami sil...
Dobrze mi tutaj, czuje sie jak w domu, nie mam problemow z jezykiem, po prostu zyje, i wyznaje ciagle ta sama zasade, ze w zyciu mamy to czego chcemy, ale musimy na to popracowac i w to wierzyc, ze naprawde tego chcemy. Powoli, skradam sie po szczeblach mojego zycia zawodowego, i ciesze sie, ze mam jakiekolwiek szanse na to by sie rozwijac. W tym kraju sa obok mnie ludzie, ktorzy wierza we mnie, mojego R., ktorzy doradzaja, odradzaja, ktorzy sa kiedy ich potrzebujemy... toczy sie to nasze zycie, i nie myslimy o powrocie na polnoc Francji, tu jest jednak lepiej...ale serce teskni za Kanalem La Manche...bardzo teskni!
Mam juz swoj dyplom, pierwszy francuski papier, potwierdzajacy moje umiejetnosci zawodowe! Tu sie pochwale bo bylam najlepsza w grupie :D
Prawo jazdy nadal w trakcie, 16 listopada mam egzamin, i prosze Wszystkich Swietych coby zamoczyli palce w pozytywnym zdaniu tego egzaminu przeze mnie :)
Tak bardzo mi na tym zalezy, ze az chyba za bardzo. Staram sie zdystansowac, bo jak nie zdam to sie swiat przeciez nie zawali, ale... no nie, no ja nie po to sie tak ostro przykladam do tego, zeby poszlo cos nie tak!
Jestem zdeterminowana, poza tym prawo jazdy mi potrzebne do pracy!
No ale ten temat na razie zostawiam...
Dlugo tu nie pisalam, bo niestety ale czasu nie mialam nauka, praca - bo przez chwile tez pracowalam, poza tym wakacje byly!
Rodzinne byly te wakacje bardzo :)
Moja Mama byla i Moj Bratanek, i Syn R. a pozniej przyjechal brat R. do pracy, i w tym samym czasie przyjechala do nas na 2 tygodnie ich siostra z polnocy FR ze swoim chlopem i ich najmlodsza pociecha, ktora jest po prostu bezkonkurencyjna w swojej slodkosci :D
Tak jakos szybko minely te wakacje jak z bicza strzelil, prawde mowiac to sie zdziwilam ze tak szybko jesien przyszla...winogrona juz z pol zebrane :)
Minely tez moje urodziny, ktore byly przepiekne :) Moj R. zorganizowal dla mnie impreze w tajemnicy przede mna :)
Dostalam fajny aparat od niego w prezencie i kwiaty i pewna niespodzianke :)
Ech nie spodziewalam sie tego :)
W sumie organizowalam te urodziny tylko dla znajomych ktorzy sa Polakami, maly aperitif i tyle. Pozniej R. powiedzial,ze zabiera mnie do knajpy, bo musi sie z kims tam spotkac, a ze sa moje urodziny, to przy okazji napijemy sie szampana... no i pojechalismy...weszlismy, a tam nasz wspolny znajomy, ktory animuje rozne imprezy, stal za swoim sprzetem muzycznym, i kiedy nas zobaczyl, ryknal do mikrofonu:
joyeux anniversaire Maya!
Alez mi ciary po plecach przeszly, bo sie nie spodziewalam :D
Pelno bylo balonikow w ksztalcie serc (bleeee jaki kicz nie? :P) na ktorych widniala liczba 18...
ja do R mowie: "pogrzalo Cie, takie balony, przeciez ja 18 to mam teraz na kazdym boku :PP" na co R do mnie mowi: "no wlasnie to mialem na mysli" i oczywiscie zasmiewalismy sie obydwoje z tego :)
No i milo bylo zobaczyc twarze wszystkich francuskich znajomych :) nie spodziewalam sie, po moim R takiej niespodzianki, w zyciu!!!!
Generalnie piekne byl ten czas od stycznia az do wrzesnia...
Teraz jest troche gorzej, okazalo sie, ze R ma dyskopathie, i przepukline krazkowa na odcinku S1 kregoslupa... wyladowal z tym na pogotowiu, od tego czasu czyli od 3 tygodni jest na morfinie i innych lekach przeciwbolowych - morfine bedziemy zmniejszac juz z wiadomych wzgledow - wizyte u neurochirurga ma na polowe grudnia, to i tak niezla data, biorac pod uwage, ze na wizyte u najlepszego naeurochirurga mozna czekac az do lutego... wzielam wiec rdv u innego doktora, ale tez specjalisty, z tej samej kliniki. Na szczescie jest jego brat znow u nas, wiec pomaga mu w ciezszych pracach, ale coraz bardziej widac, ze chyba czekaja tego mojego R jakies zmiany.
Wyznaje zasade, ze skoro cos nas spotyka w zyciu, jest to po cos... i mojego R tez tak unieruchomilo po cos... mam wrazenie, ze mi sie chlop starzeje, albo raczej dojrzewa... Mam nadzieje ze cos dobrego z tego bedzie. Czas pokaze.
Dziekuje Kuro Domowa :* bo ten rysunek wyszedl spod Twojej reki :) :* Piekny prezent dziekuje :D
Ja na razie siedze w domu, gotuje obiady, sprzatam, piore, i skupiam sie jedynie na prawie jazdy! Mam jeszcze ten komfort ze tak moge, ale przyznam szczerze, ze mnie nosi, i brakuje mi bardzo pracy, zreszta co ja moge robic innego... na razie wiem, ze chce pracowac, a pozniej chce sie rozwijac jeszcze troche... zycie pokaze jak to bedzie, bo tradycyjnie problemy nas nie opuszczaja, ale wierze, ze uda nam sie wszystko jakos poukladac, z jak najmniejsza szkoda dla nas.
Swieta niedlugo, za cale 2 msc...planow zadnych nie mamy i przyznam sie szczerze, ze chyba spedzimy je sami, nie mam ochoty na Wigilie grupowa, taka jak w tamtym roku... mam ochote na siedzenie w domu, przy choince, tv i grzancu, bez zadnych pierogow, karpi, bigosow, i innych tam takich...ale czy tak bedzie? Nie mam zielonego pojecia, bo przez te 2 msc moze przeciez wydarzyc sie wszystko.
Nauczylam sie juz chyba brac zycie takie jakim ono jest, ale robie/robimy wszystko aby bylo ono najlepsze dla nas, i dla naszych bliskich...
Jesli ktos tu w ogole zaglada, to.. dziekuje :) No i do zobaczenia :) Moze bede czesciej pisac... moze :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No wlasnie:)) Bo ja tez niby czasu nie mam, a pisze...:))
OdpowiedzUsuńPrawo jazdy masz w dniu urodzin mojej Malej, wi€c chyba nie zapomne i mysle, ze w taki Dniu otrzymasz ten dokument, zdasz i bedziesz szczesliwa;)))
A chorobska wszelakie sa ochydne i ja sie ich bardzo obawiam, bardzo...zdrowia Wam zycze:))
Dzieki Aniu :) ja sie jeszcze przypomne z tym egzaminem :D
OdpowiedzUsuńNo choroba niestety jest wredna, szczegolnie w takim zawodzie, ktory wykonuje R. ale ciagle posylam w niebo prosby, czyli zebrze :D
Sciskam Cie Aniu :*
wreszcie się odezwała :))... trochę zażyłaś mnie tą historią z R... chodzi tu oczywiście o gorszą sprawność, a nie o morfinę, której nie ma co tak demonizować, bo jak mus to mus /zdrowsze to, niż syntetyki/... ale gdyby miał kłopot się z nią rozstać, to pomyślcie o "miękkim lądowaniu" przy pomocy metadonu... choć już dawno nie pracuję w tym temacie, to znam się jednak na tym...
OdpowiedzUsuńw ogóle to bardzo mnie ciekawi ta "arabizacja" we Francji... bo przecież nie w Arabach jest problem jako takich, ale w islamie... toż to gorsze niż stalinizm... napisz coś więcej w wolnej chwili... kopę lat nie byłem we Francji i ciekawi mnie, jak to teraz wygląda...
pozdrawiać i życzyć formy :))...
Pamiętam jak decydowałaś się wyjechać i cieszę się, że Twoje wpisy są coraz bardziej optymistyczne. Z choróbskami często musimy się niestety zmagać, niekiedy długie lata,(wiem po sobie) za egzamin trzymam kciuki. Powodzenia życzę.
OdpowiedzUsuńP.S. No właśnie, mogłabyś o tej arabskiej Francji napisać.
Zagląda. :)
OdpowiedzUsuńPodpisano odręcznie
No miło że w końcu napisałaś :) zaglądają zaglądają :) a ja Cię dorzucam do mojego bloga tu na blogspocie to już w ogóle będę miała podgląd :)
OdpowiedzUsuńDobrze że odzywasz się od czasu do czasu. Ja nie liczę czasu do świąt tylko do ciepłych dni do wiosny i lata. facet się nie starzeje tylko normalnie zużywa. Nie trzeba się tym za bardzo przejmować tylko korzystać z tego co R ma jeszcze sprawne. 5 lat. Toż to kupa czasu. O tej arabizacji tez mnie zaciekawiło. U nas arabizacja jest tylko w budach z kebabami. Jest ich coraz więcej z tym ze kebaby jakieś takie swojskie. Z kurczaka pomidora i ogórka. To nie wiem jak na to patrzeć.
OdpowiedzUsuń