Tzn po egzaminie...
a z jakim wynikiem go zakonczylam, to za cholere nie wiem! Moze dowiem sie jutro!
Ale od poczatku...
Od poniedzialku moja panika siegala zenitu, we wtorek to byla istna katastrofa, jazdy byly masakryczne! Moja gwiazdeczka juz sil do mnie nie miala, ja do siebie zreszta tez nie... Wczoraj przy srodzie spotkalam sie z moimi kolezankami, polskimi kolezankami, ktore akurat przyjechaly z poludnia fr i druga spod Colmar, posmialysmy sie, zrelaksowalysmy, wieczorem dziewczyny pojechaly, a ja dawaj znow mi sie korba wlaczyla....
R wrocil wieczorem, i zaczelismy gadac... dyskutowac, az nagle R. przemienil sie w tego, no... "koucza" ;) i zaczal mnie motywowac niczym Rockego Balboa przed walka :P Prawda jest taka, ze mi chlop poustawial w bance, przestalam sie bac!!! Yeahhhh, cel osiagniety, nie powiem, ale dobrze mi zrobil ten seans psychoterapeutyczny z wlasnym chlopem!!!
Dzis rano obudzilam sie bez zadnej buli w zoladku, zero stresu, luzik, nic kompletnie nie czulam, wiedzialam, ze mam jazdy rano i mam pojechac dobrze, a popoludniu mam zrobic to samo co na porannej jezdzie.
Wykonac zadanie, osiagnac sukces!
Poranne jazdy wyszly mi dobrze, ha uslyszalam od gwiazdeczki ze jest ze mnie dumna, ze sie cieszy i mam zrobic to samo na egzaminie, a swiat bedzie moj!
Wrocilam do domu uskrzydlona...zjadlam kanapke z lososiem, bo omega 3 dobrze wplywaja na mozg, wiec zebym jasnosc myslenia zachowala...wypilam kawe, odpoczelam i pojechalam na egzamin.
Okazalo sie, ze wszyscy juz czekali, a egz mial sie zaczac o 13h15, zaczal sie jednak o 13h30...pierwszy byl moj kolega z jazd, znalismy sie, bo sie odwozilismy nawzajem po jazdach :) tez nie wie czy zdal, ale jak wysiadl to mine mial nietega...poszedl szybko nawet za duzo nie dalo sie z nim pogadac...no i potem byla juz moja kolej, na szczescie ...bo oprocz mnie czekaly jeszcze 4 osoby...
Zatem, wyjechalam dokladnie o 14:08 wrocilam o 14:30 :) pan bardzo mily, i przypomnial mnie sobie z egz teoretycznego... ma pamiec skurczybyk... wsiadlam, przywitalam sie, popatrzylam sploszona w jego oczy ... wiecie taki chwyt, nie? ;)
On sie mnie pyta skad z Polski jestem, ile Lodz od Warszawy lezy, czy dlugo we Francji jestem, i ze dobrze po francusku gadam, oczywiscie na wszystkie pytania odpowiedzialam, podziekowalam pieknie, nadal nie wpatrujac sie mocno w jego oczy, przyznaje zaczelam sie troche stresowac...
Pan mi wytlumaczyl jak bedzie ten egzamin wygladac, i zapytal czy ma mowic wolniej hehehe, ale ze kapowalam, wiec niech se gada jak gadal :)
Ustawilam wszystko jak trza, siedzenie, lusterka, zapytalam czy wszyscy zapieci, lacznie ze mna, zamknelam drzwi - bo to obowiazkowe teraz, ze trzeba wcisnac ten przycisk zamykania drzwi, i powiedzialam ze jestem gotowa.
Kazal mi jechac, caly czas bylo wsio ok, kazal mi zaparkowac, tylem wzdluz kraweznika - kurcze nie wiem jak to sie nazywa po polsku :/ Zaparkowalam, ale wiadomo jak stereotypowa baba :P poprawialam, ale tu jest to dozwolone, wiec luz bleus, kraweznika w kazdym razie nie dotknelam i na niego nie najechalam :) powiedzialam ze manewr zakonczylam, wiec na luz wrzucilam i hamulec zaciagnelam. Kazal mi powiedziec jakie sa ostatnie dwie szyfry z kilometrazu przejechanego czyli wiedzialam, ze bedzie pytanie :) Pytanie dotyczace auta, a dokladnie jego wnetrza. Padlo na akumulator!
Pomyslalam sobie: Rany Boskie!
Po pierwsze zapomnialam wylaczyc silnik, a juz nacisnelam na klameczke otwierajaca klape, i wysiadlam z auta coz... egzaminator wylaczyl :P Zorientowalam sie jak juz mialam ta klape otwierac hahahah
Pokazalam gdzie akumulator, a on do mnie, a co trzeba zrobic jesli okaze sie, ze akumulator jest rozladowany? Mysle se dobra, wiem i mowie, ze trzeba drugie auto sprawne i kable, ktore trzeba podpiac pod jeden i drugi akumulator, a on do mnie jak trzeba podpiac? mysle se no to teraz przejebawszy, bo nie mam pojecia... ale se przypomnialam co mi mowila moja gwiazdeczka i mowie mu cos o polaryzacji, a ten do mnie tak, dobrze, ale jak, plus do plusa czy minus z plusem....ja se mysle, no blondynka, bo za cholere nie wiem!!! ale zaraz mnie inna mysl naszla dobra jak polaryzacja wiec niech bedzie + z + i - z - .... no i on mowi ok dobrze!!!! Odetchnelam, bo zaraz dodal, mozemy kontynuoawac...
no i pojechalim... kazal mi zrobic jeszcze w malej uliczce, cos czego nienawidze !!!! a mianowicie jechac tylem wzdluz kraweznika... o dziwo wyszlo mi!! Oczywiscie caly czas musialam lbem krecic, jak pajac na sznurku zeby na bezpieczenstwo zwracac uwage, ... no i pozniej musialam jechac na autostrade.
Kurna wjechac wjechalam, na wszystkie biegi sie zalapalam, ale tu mi pan nagle zwrocil uwage, ze nie jestem w Pologne, i ze odleglosc od samochodu jadacego przede mna jest za mala (tu sie zestresowalam, no bo kurna se mysle, nie jest dobrze! juz nie jest idealnie), zwolnilam wiec, szczegolnie, ze mi kazal brac zjazd... no i zjechalam ok, ale zaraz bylo rondo i tu tez sie troche zamotalam z tego stresu, zle sie ustawilam troche, i pozniej, jadac po rondzie nie trzymalam sie idealnie prawej strony, na co mi tez zwrocil uwage :/ kolejna wtopa se mysle, ale wybrnelam jakos z tego, bo sama podjelam inicjatywe, zeby zmienic to ustawienie...
Pozniej juz znow po miescie jechalam, tutaj juz znow wsio bylo ok, wjechalam ponownie na parking, zaparkowalam, kazal mi znow podac dwie ostatnie szyfry, i pytanie znow bylo z teorii ale z wnetrznosci autowych tym razem, czyli jak wiedziec, ze bak jest pusty ;) i tyle... pan mi powiedzial, ze dostane wyniki poczta, tym razem spojrzalam gleboko mu w oczy - wiecie zeby zafiksowac mu w glowie, ze mam zdac :D powiedzialam pieknie merci, on do mnie, po polsku dziekuje bardzo i do widzenia, wiec ja po polsku tez dziekuje i milego popoludnia...
Ot i tyle...niestety dzis na tym egzaminie, w samochodzie nie bylo mojej gwiazdeczki tylko inna babka, znam ja troszeczke, ale no nie z nia jezdzilam... Nie zrobila zadnego gestu, no nic nie zauwazylam, ze jest ok czy nie ok...
Zadzwonilam wiec pozniej do mojej gwiazdeczki, opowiedzialam wszystkie wtopy dokladnie, a ona do mnie wez przestan, on lubi polki, ma sentyment, przestan wymyslac, bedzie ok, i powiedziala mi, ze ta Marie nie wraca juz do biura dzisiaj, i ze jutro rano po 9h do mnie zadzwoni, bo na pewno od rana to bedzie glowny temat wszelakich rozmow, i Marie jej powie co i jak. Zatem... czekam do jutra....
Jestem zestresowana i czuje, ze padam... taka niewiadoma wykancza!!!
Co jak co, ale wolalabym od razu uslyszec co i jak... a nie czekac i meczyc sie ta niewiadoma...
Nie mam zadnych przeczuc... co dziwne, bo zazwyczaj jestem pewna czy zdalam czy nie... a tu, kompletnie nie wiem! Pan egzaminator bowiem mial twarz pokerzysty i choc na koniec mowiac "do widzenia" usmiechnal sie, to wg mnie byla to tylko wymiana uprzejmosci...
Rety, chyba sie napije wina z tego wszystkiego, wowczas szybciej przyjdzie ta 9h rano... teraz to dopiero mam bule w zoladku i stres...
Oby do jutra... zebym juz wiedziala... zebym nie musiala czekac na list!!
no ej :) musiałaś zdać :) ja bym Ci zaliczyła chociaż powiedziała że masz uważać na rondzie :) trochę mnie zaskoczyło że zamyka się drzwi ... chyba tylko na egzaminie co? :D
OdpowiedzUsuńa ten manewr to tyłem do zatoczki :) też go miałam na egzaminie !! wykonałam to perfekcyjnie i był to pierwszy i ostatni raz kiedy mi się udało :D
Pesteczko, tutaj wszystko utrzymane w tajemnicy, generalnie zabronione jest informowanie o wyniku egzaminu! Ze wzgledu na to, ze egzaminatorzy byli niestety atakowani przez zdajacych, tych zdajacych, ktorzy oblali!!!
UsuńWiec jest jak jest....jutro mam nadzieje, ze sie wszystko okaze...serce mi wali jak oszalale...
Jak "widać", lubisz sie katować:))Bo nic juz nie dasz rady zmienić, a Ty nadal masz stresa i bóle żoładka. teraz to trzeba juz wyluzowac na maxa...Mam nadzieje, że winko pomogło (p):)))
OdpowiedzUsuńJa do mojego egzaminatora uderzyłam w gadkę, ze stara jestem, nie to co ta młodziez tutaj i ja takiego stresu przechodzic juz nie moge, bo nie jestem odporna tak, jak w młodości. Czyli mówiąc prościej, mi juz nie przystoi granie głupa, w stylu, ot nie udało sie dzisiaj to co z problem. Tumiwisizm....Bardzo mi instruktor ułatwił
Egzamin zaczał sie spod mojego domu, zagadywał egzaminatora na maxa...tylko posłał mi raz gromiące mnie spojrzenie, kiedy po wlaczeniu sie w ruch z ulicy ze znakiem stop, popiłowałam mu krótko samochód na 1 biegu. A uczył nas non stop nasłuchiwania tego co dzieje sie w maszynie, ogólniej mowiąc na jej odgłosy. Jak mnie zgromil, to od reki biegi zmieniałam jak należy:))
Ania ten moj gadal z ta Marie ale nie ze mna!! nie zagadywalam go bo generalnie jest to zle tutaj odbierane, chyba ze zada Ci pytanie :)
OdpowiedzUsuńNo i widze ze w DE egz wyglada troche inaczej...
No juz troche mniej sie stresuje, winko pomoglo hehehehe ale do konca nie jestem wyluzowana...
pozyjemy, zobaczymy...
jeny, ale mi sie pofyrtalo wsio, w pismie pofyrtalo...nie do egzaminatora w gadke strzelilam tylko do instruktora jazdy i to instruktor mi pomogl sporo. Egzaminatora nie zagadywalam, nie daj panie:))) Ale gadali sobie o Polsce, miedzy innymi o polsce, w bardzo pozytywny sposob, aja jechalam i milczalam i wtedy moj instruktor raz sie do mnie odezwal, ze dlaczego nie wlaczam sie do rozmowy. po prostu chcial i robil taka satmosfere dla mnie swojska:))
Usuńno to juz wszystko wiem :)
Usuń