Strony

środa, 27 października 2010

Zmeczona jestem

Po 3 latach siedzenia w domu non stop kolor, mam teraz co robic i uwielbiam kazda wolna chwile spedzona z doopa na kanapie z kubkiem w reku i z lapem na kolanach :D
Na prace juz nie narzekam, jak mawiaja "pierwsze koty za ploty" juz polecialy i czuje sie coraz pewniej. Z jezykiem tez nie mam jakis wiekszych problemow, wiec nie narzekam... no moze nie tak calkiem, bo po pracy zawsze bola mnie nogi i plecy... no ale trzeba to przezyc :) Inne babki tez tak pracuja jak ja, i zyja, wiec ja chyba tez przezyje :) Najgorsze jest jednak to, ze nie moge sobie pospac, kocham wiec wszystkie weekendy i kazdy wolny dzien, jak ten jutrzejszy, kiedy bede mogla spac do oporu :) No bo jutro mam wolne od szkolki, a w poniedzialek od pracy :D Cudownie!!
Wczoraj mialam pierwszy raz zmiane popoludniowa, nie powiem fajniej sie pracuje, bo jest spokojniej, nie ma tego calego rejwachu porannego... no ale w sumie meczace to, ale wole to niz mialabym kiedykolwiek pracowac na noce.
W kazdym razie jak wczoraj wrocilam z pracy to R. byl juz w domu i jakiez bylo moje zdumienie kiedy okazalo sie, ze: kolacja byla zrobiona! No ja akurat juz nie jadlam, bo za pozno bylo, ale po kolacji uslyszalam pytanie z ust mojego meza: czy nie napilabym sie czegos, odpowiedzialam, ze i owszem moze herbaty... i odruchowo siegnelam po kubek zeby sobie ta herbate zrobic, zaraz potem wlaczylam wode w czajniku elektrycznym... na co moj maz mi rzekl: idz pod prysznic, pozniej Ci zrobie herbate jak sie skonczysz kapac, bo jak teraz Ci zrobie to wystygnie!
Stalam tak nadal w szoku i mysle sobie, no to moze przed tym prysznicem pozmywam jeszcze, a tu bach... moj maz odkrecil wode wzial gabke i plyn do zmywania naczyn i zaczal zmywac (szock!) :)) Polazlam wiec do lazienki niczym porazona pradem... i kiedy z niej wyszlam R. wstal z fotela i poszedl do kuchni robic mi herbate!!
Zaniosl do salonu gdzie ja juz lezalam na kanapie, postawil przede mna, a ja do niego mowie: sluchaj, dziekuje Ci za to co dzis zrobiles, ze pozmywales, zrobiles kolacje, herbate... a on mi na to: drobiazg, przeciez logiczne, ze jak wracasz pozno z pracy, to ja sie moge tym zajac!
Na co ja oczywiscie dodalam, ze jeszcze o smieciach zapomnial, ale na pewno bedzie o nich pamietal nastepnym razem hehehe
I teraz to sie tylko zastanawiam czy mi czasem ktos chlopa nie podmienil, i jak to zrobic zeby miec wiecej popoludniowek w pracy :PPPP

niedziela, 24 października 2010

Po prostu je kocham :)) I znow je mam na polce w lazience :D

Mala rzecz, a tak cholernie cieszy :))




A poza tym znow zmienilam szate graficzna - co na pewno zauwazyliscie :)), a wszystko dlatego, ze od tej cholernej czekolady to juz nie moge wlozyc spodni na moja doope!! No niech to szlag!!! ;))
Teraz musze znalezc chec do chudniecia... tylko, ze jakos ja zgubilam... i codziennie mowie, ze odchudzanie zaczne od jutra... tylko, ze jutro jest poniedzialek i ide do pracy, a po pracy potrzeba mi odstresowacza... jak na razie najlepiej odstresowuje mnie 100 g mlecznej rozkoszy. Ech beznadzieja... ja chce byc chuda!!!!!!!! Taka jak rok temu, no!! :)) Bo marzy mi sie taka fajna satynowa koszulka, ale zdjecia nie pokaze, bo koszulina z tych frywolnych jest hehehe no to chyba logiczne, ze kolo ratunkowe w okolicach pepka w polaczeniu z satynowatoscia koszulki niekoniecznie estetycznie wyglada, no ja na pewno za komfortowo nie bede sie czula, choc baleron to ja w sumie bardzo lubie :P

niedziela, 17 października 2010

Szata graficzna zmieniona

u mnie tez troche zmian, i przede wszystkim czuje jakas niechec do pisania.
Pomimo tego, ze naprawde sporo sie dzieje, nie widze sesnu pisac cokolwiek.
Zastanawialam sie juz nad tym czy aby nie zamknac bloga, ale z drugiej strony moze za jakis czas znow mi sie odwidzi i chec do pisania wroci :) niech wiec bedzie tak jak jest. Zatem blog zostaje, a ja Was nadal podczytuje, i nie zawsze zostawiam komentarz, za co przepraszam... i nie chodzi o to, ze nie mam nic do powiedzenia, wrecz przeciwnie, moglabym sporo dodac czesto do Waszych wpisow, ale po prostu mi sie nie chce, czuje sie po prostu zmeczona...a wszystko to za sprawa stazu.
Najzwyczajniej w swiecie pracuje i sie ucze, poznalam nowych ludzi, i jakos tak ucieka dzien za dniem. Poza tym chyba z tego stresu - bo nowe wyzwania pod postacia pracy okazuje sie stresujace - rozlozylam sie z lekka, na szczescie wszystko mi przechodzi. Chociaz z drugiej strony mowiac szczerze z checia bym sobie posiedziala w domu hehehehe Oj tak narzekalam na to, ze nie pracuje, ze siedze w domu, a teraz jak od poniedzialku do piatku zapitalam to nagle mi sie chce w domu siedziec ;) Mysle jednak, ze po pierwszych 3 dniach w pracy moje myslenie jest normalne, ot po prostu nie czuje sie jeszcze najpewniej na tym gruncie zawodowym, i na dodatek ta praca nie jest spelnieniem moich marzen. To motywuje mnie do tego, zeby jeszcze mocniej przylozyc sie do nauki jezyka... moze gdybym tez miala juz pierwsza wyplate za soba, byloby mi latwiej, a tak... wszystko przede mna :)

Dzis wazna data dla mnie, 3 lata temu przyjechalam do Francji... pol roku jestem w Alzacji, i co raz mocniej tesknie za Pas de Calais. No ale na razie jest jak jest, i nie bede lac lez z tesknoty, trzeba zyc tu i teraz :) Mam swoje pierwsze konto w banku, wlasna karte platnicza, zaczelam zdobywac jakies doswiadczenie zawodowe, poznaje nowych ludzi, ucze sie ciagle jezyka, z R. dobrze jest (no ale zeby nie zapeszyc, to juz nic wiecej nie mowie, wiadomo lepiej nie chwalic! zauwazylam bowiem, ze jak chwale to sie cosik chrzani, wiec to zostawiam jak jest :)) Mamy troche problemow, ktore jakos nie chca sie rozwiazywac, i trwaja przy nas wrednie, kilka nowych doszlo, i czasem mam leb szesc na dziewiec od myslenia, ale... w sumie jest dobrze! Trzeba myslec pozytywnie!!

No nic to koncze te moje wypociny i spadam... musze sie zrelaksowac przed nowym tygodniem i koniecznie wyspac... jutro pracuje od 8 rano do 15:20, we wtorek na 7:00 - 14:20 i w sumie ta wtorkowa zmiana najbardziej mi pasuje, bowiem szybko czas biegnie i nawet sie czlek nie spostrzeze jak juz jest 2 godzina na zegarze i czas sie szykowac do chalupki :D Taaaakkk najbardziej w mojej pracy lubie moment kiedy z niej wychodze hehehehe no moze mi to kiedys minie, oby :D

piątek, 1 października 2010

Oj ludzie, ludzie...

lata swietlne mnie tu nie bylo, ale zwyczajnie rzecz ujmujac lenistwo oraz zaraz potem brak czasu to wszystko spowodowal.
Przez ten czas troche sie rzeczy wydarzylo, odwiedzila mnie przyjaciolka z Niemiec, kochana Irenka, z ktora nie widzialysmy sie 3 lata!!! Musialysmy sie wiec nagadac, posmiac, i po prostu ze soba pobyc :) Bylo rewelacyjnie, tylko oczywiscie za krotko :)
Potem mialam urodziny, podczas nich tak fantastycznie sie bawilam, ze chorowalam - co akurat nie powinno dziwic, bo jak sie wypije za duzo szampana i pomiesza to z winem, to glowa moze naparzac zdrowo! Ale, po tej chorobie, naprawde sie rozlozylam, dopadla mnie jakas grypo-angina, a na jej leczenie znow nie mialam duzo czasu, bowiem od 27 wrzesnia zaczelam moje formation, ktore potrwa do stycznia.
Wlasnie zalatwianie wszelkich formalnosci ze stagem - ktory dzis akurat jakos szczesliwie sama sobie znalazlam :) - zajelo mi najwiecej czasu, szczegolnie proby dodzwonienia sie do moich dawnych pracodawcow i usilne tlumaczenie im, ze potrzebuje takie zaswiadczenie, w ktorym bedzie czarno na bialym, ze pracowalam w danym miejscu w takim, a takim okresie czasu, i co najwazniejsze, ten czas pracy bedzie przeliczony na godziny!!! Co rusz napotykalam wlasnie przez te godziny, na opor!! Bowiem zadna za przeproszeniem biurwa, nie chciala mi tego zrobic, w koncu jako ostatnia deske ratunku, wyslalam z misja niemalze niemozliwa do wykonania, moja wlasna Matke Polke!!! I coz, okazuje sie, ze jednak mozna przeliczyc, policzyc, i zrobic cos takiego!!! Ma sie jednak dobrego agenta do zadan specjalnych w rodzinie :) ja wiem, ze gdybym byla na miejscu,w PL to tez bym sobie to zalatwila, bo wyznaje zasade "jak nie drzwiami, to oknem", ale jak widac czasem na odleglosc, moja skutecznosc jest za slaba, mowiac inaczej "za krotka jestem" :D
No, ale... teraz mam nadzieje, ze wszystko bedzie oki, i dzieki temu cholernemu papierowi, ktory przetlumacze sobie u tlumacza przysieglego, ktorego mam pod bokiem (no, prawie ze pod bokiem :)) bede tez miala wiecej kasy z tego stazu :)) Bowiem okazuje sie, ze ow jeden papierek, podwyzsza mi pensje o 300 euro!!! Bylo wiec o co powalczyc :D
Poza tym zalozylam sobie tylko swoje konto w banku, i na nie beda wplywac moje pobory :D Czuje sie jak kobieta niezalezna... yeeeahhhh w koncu :))
R. oczywiscie radosny wraz ze mna, bo cieszy sie z mojego szczescia :) Fajnie, tez sie ciesze, ze jego to cieszy :)
W ogole to przez ta prace, i caly ten stage, czuje, ze oddycham!! Zyje!!! Poznalam fajnych ludzi, szczegolnie skumplowalam sie z pewna Bulgarka, oraz Rosjanka... nie ma to jak slowianska krew ;) poza tym nie bede skromna, bowiem okazuje sie, ze z nauka francuskiego bardzo sobie dobrze radze!! :)) Prof jest zadowolony i ciagle powtarza, ze swietnie pracuje, i szybko sie ucze :D, no ba, w to to ja akurat nigdy nie zwatplilam :)
A stage practyczny to dzis sobie znalzlam wchodzac do pewnego miejsca ot tak, z ulicy, pogadalam z kobitka i bach, jest :) papiery dyrektor mi podpisal i teraz jestem juz spokojna :) I co najwazniejsze, bede miala do pracy 10 min z kamasza, czy to nie jest piekne??? :))
Mam nadzieje, ze cala reszta bedzie sie ukladac rownie atrakcyjnie, szczegolnie dla mojego R., ktory akurat w pracy ma nie najlepsze chwile... prawde mowiac, jest nauczka, po raz drugi, zeby uwazac na prace w ktorej Polak, sie szarogesi.
Na razie to tyle z mojej strony, koncze i spadam do garow, R. wraca z pracy kolo 19tej wiec w przyplywie dobrego humoru cos ugotuje, tylko najpierw wyglaszcze Kote, ktora domaga sie pewnej zamiany... czyli zdjac laptopa z kolan, a polozyc ja, i wyglaskac najslodziej jak potrafie ;)
To na razie moi mili... spadywuje :)

P.S.
jest jeden minus z tego calego mojego stagu... nie jedziemy do PL na Swieta Bozego Narodzenia... nie mam po prostu urlopu... bardzo zaluje, no ale cos kosztem czegos, pocieszam sie, ze w tym roku Swieta wypadaja w weekend, wiec szybko mina, i nie bede za duzo rozmyslac... takie myslenie bowiem mnie boli...a ja nie lubie jak mnie cos boli, tego sie nie da zniwelowac tabletka Panadolu...