Strony

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Ostatni post w Starym Roku...

Za chwile styczen, Nowy Rok... kolejny rok... w sumie nie jest to dla mnie jakis znaczacy dzien, jest on jak kazdy inny, niby...
Bowiem kiedy wznosze toast o polnocy czuje w sercu uklucie, iskierke nadziei, ze bedzie lepiej... ze sie wyprostuja sciezki pokrecone...i ze bedzie swiecic slonce, i w ogole, ze bedzie jeszcz elepiej niz bylo...
I tego wlasnie Wam zycze, badzcie szczesliwi w tym nadchodzacym Nowym Roku!

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Swieta...

Z zyczeniami przyszlam do Was :)

Bo to juz dzien wigilijny nastal, ja jeszcze w powijakach, sprzatam, pozniej jeszcze odgrzewanie kapuch, pierogi, ryby... i cala ta reszta.
R. w pracy... ma byc na 16h-17h ... potem zasiadziemy przed komputerem, zeby skejpowo sie z Rodzina polaczyc, i zyczenia sobie zlozyc. Takie o to czasy nastaly, nawet Wigilia bedzie przez internet ;) No moze nie calkiem, bo kolacje zjemy sami, ja i R. no i Kota ;) Nowy to czas w naszym domu nastal, spedzimy Wigilie tylko we dwoje, w swoim towarzystwie... mysle, ze takie doswiadczenie tez jest potrzebne...jeszcze nie wiem do czego, ale mysle, ze jakis sens w tym jest...

Dzis tez nastal cud... zalicze go do cudow wigilijnych! :)
Mamy bowiem od dzis znow polisz TV... Kultura, Polonia, Info... i naprawde poczulam sie fajnie, swiatecznie, bo od razu kiedy wlaczylam polski kanal zabrzmiala polska koleda. Dobrze, jest moc cos polskiego uslyszec, szczegolnie w taki dzien, kiedy mysli sie o bliskich w PL.
Nic to jak zawsze bedzie milo i sympatycznie :) A jutro juz jedziemy do polskich znajomych na Swieta, wrocimy w drugi dzien.

Wigilie mamy skromna, prezentow nie mamy, choinki tez nie, chyba, ze R kupi jeszcze cos jak bedzie wracal... ale w sumie ta choinka nie wazna... wazne, ze bedziemy razem. Pierwszy raz, tak rodzinnie podzielimy sie oplatkiem... we dwoje.

Zycze Wam radosnych Swiat,
rodzinnych i pelnych milosci, spokoju, zdrowa oraz wszelakiego dobra!
Wesolych Swiat!

Caluje!

M.



czwartek, 20 grudnia 2012

Rocznica



drugi link dla Ani :) moze na wrzucie nie zablokuja odbioru :)
ROCZNICA

piątek, 14 grudnia 2012

Czy wiecie co to znaczy?


Tak, wlasnie tak!!!
Mam je :D
Zdalam :D

dokladnie egzamin mialam 12.12.12 .... nie mialam nadziei na to, ze zdam poniewaz na egzaminie byl szefuncio naszej szkoly. Wg mnie moja jazda byla ok, nie popelnilam jakis okrutnych bledow, no moze oprocz tego, ze wjezdzajac na parking zapomnialam sie i wjechalam na 2 biegu, a nie na 1. .... ale poprawilam to od razu, w trakcie wjazdu, czyli szybko przerzucilam na jedynke. Z teoretycznych pytan nie zrobilam z siebie debila, ale i nie bylam najlepsza, cala reszta byla ok, bez jakiejs tragedii, autostrada byla nikiel. Wiec czulam sie ok, wg mnie nie bylo bledu eliminujacego. Wiecz mialam dobre przeczucia!
Kolo godziny 17h tego samego dnia, zadzwonilam do szefuncia pytajac czy zna moze juz wyniki, na co on do mnie, ze niestety nie zna, bo egzaminator kompletnie nie poruszal z szefunciem tematu mojej jazdy, wypelnil papier, wlozyl go do koperty, koperte zakleil i czesc.
Natomiast szefuncio przez telefon maksymalnie skrytykowal moja jazde egzaminacyjna, powiesil na mnie wszystkie psy...wymieniac zaczal mase bledow, ktore popelnilam!!
Zaczelam sie zastanawiac gdzie je popelnilam?!
Powiedzial, ze przejechalam ciagle linie wlaczajac sie na kolejna autostrade, a ja nawet tego nie zauwazylam!!! Objechal mnie, ze na calym parkingu, na ktorym mialam wykonac manewr parkowania tylem, wybralam sobie najgorsze miejsce, bo bardzo ciasne, ale zapomnial dodac, ze poradzilam sobie z tym zadaniem bez wiekszych problemow. Wymienil jeszcze inne rzeczy, ktorych naprawde nie widzialam, moze przez stres, ale doprawdy nie wiem gdzie mialam niby popelnic te wszystkie bledy!
Wiem jednak, ze najwazniejsze jest tutaj by byc ostroznym, zwracac uwage przede wszystkim na bezpieczenstwo, swoje i innych uczestnikow ruchu, i nad tym zapanowalam w 100%. Powiedzialam wiec, ze dziekuje za informacje, a on powiedzial, ze jak tylko dostanie wynik to do mnie zadzwoni. Zebym raczej nastawiala sie, ze wynik dojdzie w piatek, a nie w czwartek i zebym po prostu czekala. Rozlaczylam sie.

Od tego srodowego telefonu, popadlam w czarna rozpacz... naprawde popadlam w dol, beczalam, beczalam i pilam to nieszczesne wino, dzieki, ktoremu udalo mi sie przespac jakos noc.
R. mnie najzwyczajniej w swiecie przytulil i powiedzial, ze jak moge sie przejmowac skoro nie mam jeszcze wyniku, i ze to nie szefuncio decyduje o tym czy zdam czy nie tylko egzaminator, mial oczywiscie racje, tylko, ze bardzo ciezko mi bylo uwierzyc w te slowa! Czulam sie tak kompletnie do niczego niezdolna, nic nie warta, ze naprawde uwierzylam we wszystko co powiedzial szefuncio. Teraz widze, jak bardzo, raptem 3-4 minutowa rozmowa moze czlowieka rozbic na czesci pierwsze, jak mozna przestac w siebie wierzyc...jak mozna poczuc sie podle.

Dzis o godzinie 13h zadzwonil do mnie szefuncio, i oznajmil mi, ze ma wynik i ze mam prawo jazdy!! Serio ale nie uwierzylam mu, i zapytalam go czy to prawda, czy jest pewien? A on do mnie, ze tak, ze zdalam i jak widac egzaminator byl o wiele milszy i lagodiejszy niz on... nie wiedzialam co mam mu odpowiedziec, wiec palnelam: tak, faktycznie to prawda, on byl o wiele bardziej mily niz pan!
Potem zapytalam kiedy moge przyjsc by zalatwic reszte papierowych spraw i odebrac ten list, zaprosil mnie na wtorek...zatem we wtorek dopiero na wlasne oczy zobacze to zakreslone "favorable"!! :)

Zeby nie bylo, jak tylko dowiedzialam sie, ze zdalam, to od razu do gwiazdeczki z nowina uderzylam, nawet o tym nic nie wiedziala, bo od rana w biurze nie byla. Powiedziala mi, ze kolo 14h bedzie w biurze wiec sama sprawdzi czy na 100% jest to prawda i potwierdzi... no i kilka minut po 14h zadzwonila do mnie mowiac, ze moge otwierac szampana!! :) i ze zaslugiwalam na to prawko, zlozyla gratulacje i powiedziala, ze we wtorek pogratuluje mi osobiscie!! :D

Ech cudownie po prostu!! :) jak mi to teraz ulatwi zycie, prace bedzie mi latwiej znalezc...
I w ogole w koncu poczuje sie taka wyzwolona :P

Nie bede sciemniac, ale na egzamin zalozylam spodnice, nie mini, zeby sobie ktos nie pomyslal jakis glupot :P ale ta sama, ktora mialam na sobie gdy zdawalam testy rok temu :) rozpuscilam wlosy, slonce pieknie swiecilo, wiec okulary przeciwsloneczne mialam na nosie... R. mowi, ze wygladam jak la star ;) oko sobie przymglilam, mejkap delikatny strzelilam, i zauwazylam, przechodzac obok egzaminatora - bo akurat pil kawe na zewnatrz z moim szefunciem - ze zwrocil na mnie uwage... jak to facet na kobiete... nie spodziewalam sie, ze to bedzie akurat ten egzaminator, nie byl to bowiem ten co wczesniej... w sumie od poczatku mialam nadzieje, ze to nie bedzie ten sam egzaminator co za pierwszym razem :)
Moze wiec tak choc troche moj urok osobisty egzaminatora oslepil, i nie zauwazyl tych wszystkich bledow, o ktorych mowil szefuncio... :PPP nie wiem, ale wiem jedno, ze czasem nawet dla swojego lepszego samopoczucia dobrze byc kokina... czyli nie robiac nic, zrobic cos z facetem :P

Ech... R. mi mowi, ze wiedzial, ze zdam...a nawet jakbym nie zdala, to by sie swiat nie skonczyl. Dobrze, ze we mnie wierzy... czasem trzeba kogos innego, kto uwierzy za nas...

Ech... ide pic szampana :D


środa, 12 grudnia 2012

Muzycznie, bo zwieche mam....



i zwiecha nie ma zwiazku z moim zyciem wraz z R. ... ot wydaje sie sobie calkowicie beznadziejna. Chyba wyczerpalam limit szczescia na ten rok, ide sie napic...Beaujolais nie moze az tyle stac i czekac...zmarnieje...

czwartek, 6 grudnia 2012

Mikolajki

Do swiat coraz blizej...
juz widze jak moja mama by do mnie mowila: "wez sie dziecko za robote, podlogi wypastuj, okna umyj, firanki nowe powies..pierogow nalep..." cale szczescie, ze dywanu nie mam, bo pewnie i dywan by mi kazala trzepac...no moze nie mnie, ale R. na pewno!

Dobrze mi, z tym blogostanem, w przyszlym tygodniu zapewne wezme sie za jakies przygotowania, ale na razie leze i pachne ;)
Odwiedzam kolezanki, latam sobie po sklepach, i spotykam sie z innymi znajomymi, no po prostu nic nie robie!!
Chyba to moje lenistwo poczula moja doradczyni od spraw zawodowych, bo zaczela mnie dzis atakowac telefonami. Ja, jak przystalo na prawdziwego lenia nie odbieralam, bo mi sie z nia gadac nie chcialo. Jutro jak mi len minie to zadzwonie i bede sie tlumaczyc, dzis nawet nie odsluchalam tej ostatniej wiadomosci od niej... nie chce mi sie...sciga mnie kobita, bo koniec roku sie zbliza i zapewne musi jej sie statystyka w kompie zgadzac.
Dobra dzis Mikolajki, czyli lenie sie, patrze na sterte prasowania i udaje ze to za chwile samo sie uprasuje...alez fajnie...przede mna na porcelanowym talerzu leza takie o to rzeczy:

to sa Manala...typowe drozdzowe ludziki, zzerane w Alzacji w dniu Sw Mikolaja zamiast czekoladowych mikolajkow...to taki alzacki tlusty czwartek ;)ech jak mi dobrze...to moze juz zaczne chate dekorowac na Swieta? Cholera i mama by znow powiedziala: "corka, znowu zaczynasz od dupy strony..." ech... no i co poradzic... chyba zaraz do niej zadzwonie, a co niech tez sie ucieszy ze nic nie robie, tzn robie, ale tradycyjnie, czyli po swojemu... :D

niedziela, 2 grudnia 2012

Niedzielny poranek

Nie ma jeszcze zimy kalendarzowej, ale jest juz zima w miescie na M.





Kalendarze adwentowe otwarte?
No to zaczynamy odliczanie do Swiat!