Strony

wtorek, 22 września 2009

aut

Powinnam prasowac.
Sterta rosnie po kazdym praniu, a ja nadal siedze i cichutko jecze sobie, ze wcale mi sie nie chce. Nawet spalone kalorie przy wykonywaniu tej czynnosci mnie nie przekonuja. Czekaja tez na mnie grzyby prosto z lasu, zebrane wczoraj na szybkim spacerze przez R. Szlag by to trafil... no nic mi sie nie chce.
Marazm!

Wczoraj mialam urodziny... powiem Wam szczerze, ze chyba nie lubie tego dnia, a raczej nie lubie tego, ze zawsze jakos tak wychodzi, ze nic nie jest tak jak ja bym chciala. R. uszczesliwia mnie na sile i "sprawia" mi przyjemnosc, ktora okazuje sie przyjemnoscia dla niego, a dla mnie niestety raczej srednia. Fajnie, ze nie poszedl do drugiej pracy - a mial tak zrobic, bo ma co robic ;) - ze postanowil byc ze mna w ten dzien, a raczej w ten wieczor.
Doceniam to, jednak nie bylo to to, czego oczekiwalam. Moze ja za duzo wymagam, kaprysna jestem, ale co jak co wkurza mnie to, ze wlasny chlop nie proponuje mi kilku rozwiazan do wyboru tylko podsuwa jeden nazwe go "codziennym" i ja powinnam sie z tego powodu cieszyc i wrecz skakac z radosci pod sufit wykrzukujac gromkie "hurrra"!

Sam sie przyznal, ze nie pomyslal o tym...a ja w sumie tez blyskotliwoscia nie zaskoczylam, moglam przeciez sama zaproponowac, powiedziec czego chce! Ale nie, zgodzilam sie... nie chcialam robic mu przykrosci... najsmieszniejsze jest to, ze ja teoretycznie, ba przewaznie i praktycznie wiem, ze trzeba mowic czego sie oczekuje od partnera, od zwiazku. Wczoraj jednak dalam plame, a dzis czuje gorycz i jakies takie zniesmaczenie po tym wieczorze.

Dodatkowo PSM nasila sie paskudnie przez co plakac mi sie chce, kielbase moge przegryzac czekolada... i ta cholerna bezsilnosc, ktora mnie doprowadza do skrajnych emocji!

Zle mi dzisiaj i tyle... martwie sie juz tym, ze w sobote kiedy przewidywana jest impreza z okazji moich urodzin bede miala wielkie brzuszysko spowodowane comiesieczna kobieca przypadloscia, a przez to konfortu fizycznego i psychicznego 0%, no i jak ja bede wygladala?? Brzuch mi bedzie odstawal, bede spuchnieta jak balon...doopa... i teraz sobie ktos pomysli, ze pisze takie bzdury jakbym nie miala innych problemow.
Mam je oczywiscie, tak jak kazdy, jednak ten akurat jest dla mnie istotny... tak to juz jest, jak sie ktos esteta z pokreconym perfekcjonizmem urodzil... cierpi sie z powodu rzeczy przez wiekszosc ocenionych jako glupoty i detale.

Wczoraj ladna sukienke widzialam na stronie pewnego sklepu... prawie 20€, w sumie nie za drogo... jednak nie mam takiej kasy...
... do zadnej pracy mnie nie chca... moge zapomniec o fajnych sukienkach, butach...musze pamietac o fakturach za prad, telefon, wode, o lodowce... czasem czuje sie niczym ksiazkowa zona Bogumila Niechcica - Barbara... postac, ktorej nigdy nie darzylam sympatia, stala mi sie bliska...

Noce i dnie...
i tak bez ustanku...tik tak... czas mija...
... z kasztanowca w parku spadaja liscie, sama widzialam dzis rano...

4 komentarze:

  1. Podoba mi sie ten tekst:) Klimat posiada:) To uszczesliwianie po swojemu. Znam to. Uffff..... No coz nasze uczucia( do partnera) czasami nas nieszczesliwymi czynia. Dusimy sie pod naporem czyjejs milosci i dobrych checi bliskiego nam czlowieka. Nie raz jeszcze tak bedzie- choc z biegiem czasu coraz rzadziej. Tak wiec cala naprzod. Jak to trudno dogadac sie czlowiekowi z czlowiekiem:))) Powodzenia i wszystkiego dobrego z okazji urodzin:)

    OdpowiedzUsuń
  2. monotonia życia we dwoje dopada?... wszystkie pozycje i patenty już przerobione, wszystkie potrawy już upichcone i przetestowane?... to 'wszystkie' to akurat fikcja, bo wystarczy odrobina twórczego sprężu i zawsze coś nowego się wymyśli, a poza tym, czy za każdym razem musi być inaczej?...
    ja sobie myślę, że rezygnacja z mówienia o swoich oczekiwaniach, bo "może mu to sprawić przykrość", to też rodzaj uszczęśliwiania na siłę, poza tym często okazuje się, że żadna przykrość z tego nie wynika...
    PMS-a nie komentuję, bom niekompetentny, może jedynie tyle, że więcej tu kwękania i marudzenia niż autentycznych dolegliwości... to nie moja opinia, ale wielu kobiet, ja zaś ochoczo, z pozycji obserwatora, się pod nią podpiszę :P :)))...
    pozdro :)))...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co Ania, jak tak napisalas o tym, ze "co raz rzadziej" beda mnie spotykac takie uszczesliwanki na sile, to w sumie ja juz nic nie mowie, lepiej zeby bylo cokolwiek niz przyslowiowe "nic" ;)))
    Ciesze sie, ze Ci sie spodobalo to co napisalam, bo ostatnio lekko mi nie jest z tym pisaniem szczegolnie . Co jak co, ale ciezsze chwile jak zawsze sprawiaja, ze czlowiek sie robi bardziej plodny, ze tak to ujme ;))

    Piter, monotonia jest normalka, kwestia tego, ze my nawet nie mamy czasu na to, zeby bylo mozna odskoczyc od tego dnia powszedniego, bo R. pracuje non stop kolor, nawet w niedziele. Przychodzi zjechany niczym kon w westernie i zasypia na fotelu w trybie przyspieszonym :) Taki czas w zyciu mamy i co na to poradzic... za to w grudniu urlop bedzie... pocieszajace jest ta wizja bardzo :)) a co do PSM...wierz mi, ze u mnie jednak dolegliwosci sa paskudne... cyce wyplywaja mi z cyckonosza, a ich bol bywa, ze doprowadza mnie do lez, brzuch i cale cialo mi tez pecznieje... no i wlasnie z tego powodu bierze sie to kwekanie i marudzenie! Malo fajnie jest sie czuc niczym ciasto drozdzowe w trakcie rosniecia :/

    Pozdrowionka Moi Kochani :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Trza być twardym a nie mietkim. A co niech tam te dni sobie i mijają byle we właściwym kierunku. A to do urlopu a to do pensji a to do nowej pracy. Jeszcze tylko kilka dni. Musisz mieć cel w życiu. A prania nie ruszaj ja prasuje na bieżąco i jest dobrze. ha, ha, ha.
    Wszystkiego dobrego z okazji urodzin.

    OdpowiedzUsuń