Strony

poniedziałek, 3 maja 2010

No dobra

koniec sciemniania ;) Jestem juz od jakiegos czasu podpieta do sieci, ino pisac mi sie kompletnie nie chcialo, a poza tym co chwile wynajdowalam sobie jakies inne zajecia. Fakt, ze mialam ich jednak sporo, bo ciagle sie musze meczyc z jakimis glupowatymi sprawami po przeprowadzce, w sumie standard, da sie zyc :)

W Mulhouse jest ok, miasto w sumie jak miasto, czasem mam dziwne wrazenie, ze jestem w Lodzi... w ogole to slysze w koncu jaskolki, na polnocnej prowincji jaskolki sie chyba gdzies zagubily, moze dlatego, ze jednak za nisko dla nich bylo. Tutaj sa jakies dziwne wysokie budowle, paskudne jak cholera, ale sa i piekne wieze koscielne, na ktorych jaskolki moga sobie gniazdka uwic.
Lubie architekture nowoczesnych miast, ale jednak czasami brzydota takich budowli nijak nie da sie scalic z pieknem i sztuka zabytkow lat minionych... No ale taki to juz los miast, zawsze znajdzie sie w nich cos paskudnego, ale i cos zachwycajacego nasze oko :)
Musze powiedziec, ze nie jestem jakos powalona urokiem Alzacji, moze na razie, bo jeszcze niewiele widzialam, mam nadzieje, ze to sie zmieni... choc sklamalabym jesli powiedzialabym, ze czuje sie tu zle. Psychicznie czuje sie tutaj o wiele lepiej niz na polnocy, tutaj jestem anonimowa - no moze juz nie tak bardzo, bo znaja juz mnie w piekarni, w ktorej kupuje codzien chleb ;) - no ale mimo wszystko jedno miejsce, w ktorym pracuje jakies 6 osob, to naprawde male miki w koncu Mulhouse to ponad 100 tys ludzi! Chodzi mi o to, ze czuje sie tutaj jakos bezpiecznie, dobrze, juz jak u siebie... choc czasem mam wrazenie, ze jestemy na wakacjach z racji tego, ze nie posiadamy stolu, krzesel i tej calej reszty, bez ktorej jak widac da sie zyc, choc lekko nie jest .
Najgorzej jest bez lodowki, i pralki.... mam nadzieje, ze w koncu ja kupimy w tym miesiacu... bo doprawdy pranie reczne bywa ciezkie, szczegolnie tych ubraniach mojego R., ktore sa po prostu uflejone jak po jakims poligonie... no ale co zrobic, dobrze, ze mam wanne, a nie brodzik wiec latwiej to wszystko wyprac. Bez lodowki tez troche kichowato sie zyje, bo nei mozna niczego kupic na tzw "zas"... no i niczego nie da sie przygotowac na pozniej i np. zamrozic...
No ale takie to juz mamy zycie, widac musimy sie dorabiac wszystkiego od poczatku, jak przystalo na mlode malzenstwo... mlode stazem rzecz jasna hehehe

W ogole to zaliczylismy juz podroz do Niemiec, do syna R. Zrobilismy mu niespodzianke :)) Rety szczescie po prostu tryskalo z chlopaka, a i z Taty tez :)) Zazdroszcze im tej magicznej nici, ktora ich laczy... ale dobra juz wiecej nie mowie, obiecalam sobie, ze nie bede sie w to zaglebiac, dla wlasnego dobra!
Minusem takiej podrozy jest to, ze kiedy R. spedza czas ze swoim Synem, ja spedzam ten czas z jego byla zona, czyli matka jego syna.... Coz, juz powiedzialam, ze to ostatni raz taka sytuacja sie zdarza, jako, ze po takiej wizycie zamiast byc wypoczeta i szczesliwa, to wracam do domu zdolowana, zagadana, emocjonalnie wymieta i kompletnie pozbawiona energii!! Na dodatek Exica zaczela jakas dziwne akcje, i probowala mnie chyba przeciagnac na swoja strone, zrobic ze mnie swoja najlepsza kolezanke opowiadajac o dosc intymnych chwilach jej pozycia z moim R, o zalach, lzach, zlosciach, o tym jaki to R. jest zly i w ogole .... pomimo mojego ciaglego powtarzania, ze to sa sprawy miedzy nimi i mnie one naprawde nie interesuja ona brnela dalej... czesto wychodzilam do toalety, ale cholera ile mozna, w koncu moze se pomyslala, ze mam cos z pecherzem, albo z jelitami :P A w ogole to ja nie wiem, jak ja moge byc z takim potworem jak moj R... az sie sama dziwie, bo po takich opowiesciach to powinnam chyba uciec od niego gdzie pieprz rosnie i zakonczyc wszelakie relacje... a u nas jest jak jest... tzn sielana... kurna, moze mi tego R. kto podmienil?! ... no i teraz Exica moze zazdrosci?! Ech cholera ja wie... na szczescie widuje ja raptem kilka razy w roku, i niech tak zostanie!

No i co ja tam moge Wam jeszcze powiedziec, aaaa nasza Kota zaklimatyzowala sie juz w nowym miejscu bardzo dobrze :)) W ogole cala 7 godzinna podroz samochodem zniosla bardzo dzielnie... glownie na moich kolanach :) mialam ja na smyczy, kiedy wychodzilismy cos zjesc badz na kawe zostawala w samochodzie i schodzila sobie na dywanik kladac sie tuz obok sprzegla i tej calej reszty. Tam czekala na nas cierpliwie, czula sie tam bezpiecznie. Raz tylko wzielam ja ze soba, na mala przerwe na kawe, ale trzesla sie okropnie - pewnie przez wiejacy chlodny wiatr, ale i przez stres. Zjadla i wypila dopiero na 1,5 godzinny przed dojazdem do celu, potrzeby fizjologiczne zalatwila juz w nowym mieszkaniu oczywiscie do swojego kibelka! No bo ja mam czysta Kote i bardzo madra :DD

No i to w sumie jak na razie tyle.... teraz bede mogla pisac na biezaco :) A w ogole to 8 maja mina 3 lata, jak zaczelam gledzic z moim R. ... kurcze niby to tylko 3 lata, a ja sie czuje jak bysmy byli ze soba od zawsze :)))
A tym czasem na koniec kilka fotek... Do nastepnego :DD

Kota na plazy ;)

Kocie drzemanie w pieknych okolicznosciach przyrody ;)

A taki mamy widok z okien naszego salonu... w sumie jest ok ;)


8 komentarzy:

  1. Ha, mam troszkę szczęścia. Dzisiaj Cię znalazłam i myślałam, że dłuugo będę musiała czekać na następny post, a tu proszę! Będę teraz zaglądać regularnie. Pozdrawiam. M.

    OdpowiedzUsuń
  2. NOoo - Moja Droga w końcu! Wspaniale widzieć zadowoloną kotę na zdjęciach i poczytać jak się tam aklimatyzujecie. Przypadki z Eks to jakaś farsa - ech,chyba osiągasz szczyty dyplomacji...

    Buziaki i zajrzę jeszcze!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga M. a Tys Kto? Znamy sie moja droga? :)) Jesli nie, to witam Cie serdecznie i rozsiadaj sie na mojej plazy ;) choc juz czas chyba zmienic obrazek na froncie... A jesli Cie znam, to wez no sie ujawnij kobieto mila i rozwiej moje wszelkie domysly ;)
    Rowniez pozdrawiam :)

    Tak tak moja Kuro kochana... Dyplomacja to ja chyba na drugie imie powinnam miec, a na trzecie Tradycja hehehe A Kota jest super... jak ja hehehehe

    Buziolki slodkie :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo, halo. :) Nie, nie znamy się. Ale podglądać i tak będę! ;) Mam nadzieję, że Ci coraz lepiej na obczyźnie (?). Czekam na kolejne wpisy. Pozdrawiam. (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Kota prezentuje się przepiknie na zlewie :) I jak ona urosła... no kurczę jak to? Tak szybko? :)))
    Jezeli o Eks byłą chodzi to.... hm... sprawa trudna, bo nie powinna Tobie chrzanić o R. To sprawa kultury wewnętrznej. Po prostu iles czasu już minęło. Powinna wyleczyć swoje zranienia i... nie ględzić o tym szczegolnie tej, która z jej dawnym facetem obecnie jest.
    Ale, że ma coś do niego to normalne. Jak to się mówi? Zawsze jest fifty fifty. Tyle tylko, że nie powinna o "fifty" byłego nawijać, a o swoim "fifty" zapominać:))

    OdpowiedzUsuń
  6. M. no to siadaj i pij kawe i milo mi bardzo :D A ja postaram sie pisac.. tylko, ze na razie cos znow weny brak i nastroju... moze to przez pogode ;)

    Ania, no Kota to sie taka wypasiona jakas mi zrobila tez to zauwazylam :)) A o tej kulturze wewnetrznej to bardzo ladnie to powiedzialas, tylko wiesz jak komus tego brakuje od zawsze to raczej sie juz tego nie nauczy...i poza tym zgadzam sie z Toba w calej rozciaglosci, mam od poczatku takie samo zdanie, ale widzisz do niej nijak to nie docieralo jak mowilam... to i w koncu przestalam mowic, bo i po co!
    Dla mnie wazne jest to, co teraz jest pomiedzy mna i R., przeszlosc jest ich wspolna i niech sobie z nia robia co chca, i ona i moj R. choc moj R. to juz sobie poukladal w glowie, tak jak i ja po moim Ex... dzieki temu jedziemy dalej z nasza przyszloscia :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo Wam się układa a Byłej widocznie nie, albo uklada się, ale nie tak, jakby ona tego chciała. Problem w tym, że facet szybciej szuka i znajduje sobie po nieudanym związku nową kobietę.... u kobiet trwa to nieco inaczej i dłużej. Więc życz jej dobrze, jako i ja jej życzę, bo wtedy i Wam będzie lepiej.... Skończą się dyrdymały. ***

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ja nie z tych co jej zle zycza, wrecz przeciwnie:) R tez jej zyczy jak najlepiej, bo i dlaczego zle jej zyczyc?? Niech sobie kobita zyje swoim szczesciem... ale tak po cichu to czasem marze zeby ich Syn to mial juz z 16-18 lat... juz byloby jakos mniej problemowo :))No ale do tego czasu jeszcze brakuje 5-7 lat... poczekamy :))

    OdpowiedzUsuń